Na Święta wyjechaliśmy z Katmandu do Pokhary. Znowu. I znowu tuż po powrocie Marysia zawodziła tęsknym głosem „Mamoooo, kiedy znowu pojedziemy do Pokhary?”. „Może za dwa lata, jak nam nic głupiego nie wpadnie do głowy”.

Do Pokhary przybija prawie każdy, kto wybiera się na treking w Himalaje. Tutaj też uciekają wszyscy umęczeni brudnym i hałaśliwym Katmandu. Bo rzeczywiście Pokhara może być zaciszną przystanią, ale też może stać się męczącym „Zakopanem”. Trzeba wiedzieć, gdzie i kiedy się tu znaleźć.

Epicentrum naszego życia w Pokharze jest Phewa — piękne, spokojne, otoczone górami jezioro. Zerkaliśmy na nie od chwili przebudzenia.

Po raz drugi przyjechaliśmy do Pokhary na Święta i uciekliśmy z niej przed Nowym Rokiem. Zdaje się, że na Nowy Rok ściąga tu połowa Nepalu i kawałek Indii. W jednej chwili zrobiło się tłoczniej i głośniej, jak na ulicznym festynie. W tym czasie radzimy Pokhary unikać. Radzimy też szukać miejsca dla siebie na Lakeside — popularnej dzielnicy położonej nad jeziorem Phewa, ale jak najdalej na północ od dworca autobusowego. Im droga staje się bardziej dziurawa, im puściej się robi, a kolorowych światełek jakby mniej, tym przyjemniej i leniwiej spędzicie czas. A jeśli chcecie się lekko odciąć od świata zapraszamy do Happy Village. Tutaj niemal jak na wsi, tylko z oddali będziecie oglądać światła Pokhary, a spokój zakłócać mogą jedynie lądujący w ciągu dnia paralotniarze.

Epicentrum naszego życia w Pokharze było Phewa — piękne, spokojne, otoczone górami jezioro. Zerkaliśmy na nie zaraz po przebudzeniu. Po zwleczeniu się z łóżka jedliśmy śniadanie, patrząc na jego spokojne wody. Potem robiliśmy wycieczki brzegiem, najdalej jak dało się dojść. Patrzyliśmy na jezioro ze szczytu góry Sarangkot, a nawet wznieśliśmy się jeszcze wyżej, by objąć je wzrokiem w całej okazałości. Długie godziny pływaliśmy po Phewie łodzią, zaglądając w niedostępne drogą lądową zakątki. Popołudniami zasiadaliśmy na brzegu z pomarańczami i koktajlami, zaś wieczorami jedliśmy kolację podziwiając, jak tafla jeziora zanurza się w ciemnościach. Chcieliśmy też objechać Phewę rowerem, ale niestety nie wyszło. Tak samo jak nie mogliśmy znaleźć nosidła na treking, tak nie udało się znaleźć fotelika dla Marysi, albo chociaż wystarczająco małego rowerka. Dziecięca infrastruktura jest w Nepalu bardzo słabo rozwinięta, co nieco ograniczał rodzinne możliwości.

Nawet zapominając o jeziorze w Pokharze jest co robić. Góry, jaskinie, rowery, paralotnie, samoloty, kajaki, spływy. Można zabawić się ekstremalnie, albo zwyczajnie i rozkosznie poleniuchować. Przed wyruszeniem na treking zaopatrzycie się tutaj we wszystko, co niezbędne — od sprzętu, po wymagane zezwolenia. Zaś po powrocie zregenerujecie siły i przywrócicie do porządku umęczone trekingiem ciało w salonie masażu lub u lokalnego golibrody.

Dla nas Pokhara miała jeszcze jedną zaletę — jest położona znacznie niżej niż w Katmandu, więc jest w niej odczuwalnie cieplej.