Iza mieszka w Sudanie od 10 miesięcy. Razem z rodziną – mężem pracującym w organizacji NGO oraz 11 letnim synem Leonem – przyjechała tu z Libanu, gdzie wcześniej trafiła z Iraku, tam zaś dotarła po wielu latach mieszkania w Kambodży.

Afryka zaprzecza prognozom

Kiedy piszę o Sudanie mam na myśli Chartum. Nawet nie wspominam o innych regionach kraju. A już na pewno nie stawiam diagnozy całej Afryce, która jest bardziej eklektyczna, niż Europa. Ciężko porównać Egipt do Ghany, czy Kenię do Maroka. Uwarunkowania socjologiczno-ekonomiczne mają bardzo istotny wpływ na to, jak dany kraj radzi sobie z pandemią.

Niemniej po pojawieniu się pandemii wieszczono, że Afryka padnie jak mucha. Jak na razie te prognozy nie sprawdzają się, a jeden z najbiedniejszych i największych kontynentów jest na chlubnym końcu, jeśli chodzi o covidowe statystyki.

Trudna wiara w wirusa

W Sudanie covid-19 to kwestia wiary. „Może ta korona jest, a może jej nie ma”. Owszem, od razu zamknięto wszystkie granice, owszem wprowadzono zakazy, pozamykano mosty, sklepy i szkoły. Ponieważ jednak cała sytuacja zdynamizowała się na chwilę przed Ramadanem, więc wszyscy zgodnie poszli do domów i zasnęli na 30 dni. Jednak po przebudzeniu rząd nadal nakazywał wierzyć, że covid istnieje. Może więc istnieje, ale nikt nie wierzy, że jest groźny. Ludzie pytają się „A znasz kogoś kto zmarł?”. „Nie, nie znam. To znaczy słyszałem o kimś, ale on już stary był, to nie ma się czemu dziwić”. „A znasz kogoś kto chorował?”. „Taki jeden mój kuzyn. Ale co to za choroba – 2 dni gorączki. A jego żonę przez tydzień kręciły kości i smak straciła, na szczęście nadal mogła dziećmi się zajmować. Nie to co malaria, która rozkłada na amen i ani ręką, ani nogą.”

Kogo stać na restrykcje

Oficjalnie w Sudanie można poruszać się tylko w razie konieczności, pomiędzy godziną 7 a 13. Przestrzegamy tych zasad. Co 2-3 tygodnie robimy duże zakupy, a resztę czasu siedzimy w domu. Przestrzegamy, ponieważ jesteśmy w bardzo komfortowej sytuacji i stać nas na to. Większość Sudańczyków, jeśli nie wyjdzie z domu – nie pracuje. Nie pracuje – nie je. Z łatwością mogą sobie wyobrazić na co umrą – z głodu.

Właśnie w ten sposób jest covid-19 postrzegany w Afryce, jako choroba białych ludzi. Białych, pochodzących z wyższej klasy społecznej, czyli klasy podróżującej.

Szybciej z głodu, niż na jakąś koronę, chorobę białych ludzi. Właśnie w ten sposób jest covid-19 postrzegany w Afryce, jako choroba białych ludzi. A jeśli nawet nie białych, to zdecydowanie pochodzących z wyższej klasy społecznej, czyli klasy podróżującej. Przeciętnych Sudańczyków nie stać na podróżowanie. Ponadto wszystkie restrykcje pojawiły się w chwili, kiedy we Włoszech zaczęli umierać starzy, biali ludzie. Średnia wieku zmarłych oscyluje w okolicach osiemdziesiątki. W Sudanie osiemdziesięciolatków nie żyje zbyt wielu, a jeśli żyją, znajdują się pod opieką rodziny. To bardzo młode społeczeństwo.

Życie a restrykcje

Chartum. Stolica Sudanu, nasz obecny dom. Miasto żyje mimo restrykcji. Czasami pojawi się jakiś gorliwy policjant, ale większość funkcjonariuszy przymyka oko i pozwala Sudańczykom przejść przez most, aby dostać się do pracy lub z niej spokojnie wrócić. Powstrzymują się nawet przed wlepianiem mandatów. Dużo osób postarało się o dokumenty, które pozwalają na jazdę samochodem o dowolnej godzinie, także w czasie godziny policyjnej. Restauracje i kawiarnie są nadal pozamykane, ludzie nie spotykają się gromadnie wieczorami, tak jak to mieli w zwyczaju. 

Kilka tygodni temu sąsiadka Sudanka wyciągnęła mnie na wieczorny spacer. Z duszą na ramieniu o 19:30 mijałam checkpoint. Śmiała się ze mnie serdecznie – przecież jesteśmy tylko dwie i idziemy! Więc od kilku tygodni spacerujemy wieczorami, dołączył do nas jeszcze jeden sąsiad z dziećmi i żoną. Mijamy policjantów i serdecznie ich pozdrawiamy. Nawet odkryłam po drodze sklep nocny. Siedzi sobie Mohammed pod drzewem, naprzeciwko meczetu i od 18 do 24 handluje fajkami i kartami telefonicznymi.

Codzienność pandemiczna

Ostatnie trzy miesiące przesiedziałam w domu. Musiałam zostawić pracę w lokalnej organizacji. Mąż nadal pracuje, ale zdalnie, z domu. Prawie 11-letni syn właśnie kończy podstawówkę, przez internet. Oczywiście, jak w 98% domów na świecie, obowiązek ogarniania tematu nauki spadł na matkę, czyli na mnie. Nie było to łatwe, mimo że szkoła podeszła do tematu profesjonalnie i sugerowała, aby skoncentrować się przede wszystkim na tzw. wellbeing. Co tydzień syn otrzymuje zestaw zadań, listę aplikacji i muszę powiedzieć, że po dwóch miesiącach samodzielnie nawiguje w tym wirtualnym świecie. Jednak tęskni za szkołą. Edukacja to nie przyswajanie regułek, ale relacje. I tych relacji uczeń-uczeń, uczeń-nauczyciel, nauczyciel-rodzic bardzo nam brakuje.

Mam jednak wrażenie, że nasze życie w zamknięciu nie różni się niczym od życia innych rodzin np. w Polsce, które musiały na wiele tygodni zamknąć się w domach. Z tą różnicą, że kiedy u nas klimatyzacja wysiada 44°C dają się we znaki.

Wiara jeszcze większa

Po obaleniu dyktatury wiara Sudańczyków jest bardzo silna – wiara w lepsze jutro. Ta wiara z powodu pandemii jest wystawiona na wielką próbę.

Ponad rok temu, po 30 latach dyktatury został obalony Omar al-Bashir. Nie spotkałam ani jednej osoby, która by z najmniejszym sentymentem wspominała jego rządy. Po tej zmianie w ludziach jest dużo nadziei i są gotowi na wiele wyrzeczeń, aby utrzymać wolność i pokój. Ich wiara jest bardzo silna – wiara w lepsze jutro. Ta wiara jest obecnie wystawiona na wielką próbę. Sudan przechodzi ciężki czas transformacji, inflacja sięga 100%. Wszystkie efekty covidowe – zamknięte zakłady pracy, szkoły, ograniczony dostęp do i tak podupadłej służby zdrowia – tylko utrudniają tę transformację.

Trzymam kciuki za tzw. Nowy Sudan. To jeden z wspanialszych narodów, jaki spotkałam na swojej drodze. Niezwykle otwarci, pozytywni i gościnni ludzie. Nigdzie nie miałam tak zażyłych sąsiedzkich relacji, jak tutaj. Sami inicjują znajomości, ale nie są nachalni. O wszystkim można z nimi szczerze porozmawiać. Mam takie wrażenie, że oni po prostu widzą drugiego człowieka.  

Przyszłość po pandemii

Nie chce mędrkować. Niech historia nas rozliczy za konsekwencje, do których doprowadziliśmy.