Dla Sandry Sri Lanka to wymarzony dom, którego długo szukała. Razem z partnerem zamieszkali tu dwa lata temu. Wspólnie założyli jogowo-surfingowy ośrodek Earthlink Sri Lanka, w którym zarażają swoich gości miłością do wyspy i wegańskiej kuchni.
Pandemia na Sri Lance
Pandemia zastała nas na Sri Lance nie przypadkiem. Mieszkamy tu, tu jest nasz dom i tu jesteśmy szczęśliwi. Rodzina prosiła, by wracać do Polski, bo ponoć najgorzej podczas pandemii znaleźć się w kraju trzeciego świata. Ale okazało się, że nie koniecznie. Nasza jedyna rozterka w tych czasach, to jak ściągnąć tutaj chłopaków – dwójkę synów mojego partnera. Nie zdążyliśmy tego zrobić przed zamknięciem granic i chyba przyjdzie nam trochę poczekać.
Epidemia nigdy nie rozwinęła się tutaj na dużą skalę. Ledwo ponad 1000 przypadków zachorowań, 9 osób zmarło, 650 wyzdrowiało. Choć jednocześnie mało jest wykonywanych testów, jestem tego świadoma.
Kto chciał wyjechać mógł to zrobić. Kto zdecydował zostać został objęty ochroną. Sri Lanka wprowadziła program pomocy turystom – dano im wikt i opierunek za darmo.
Wyspa szybko została zamknięta. Kto chciał wyjechać mógł to zrobić, dopóki było czym wylecieć. Kto zdecydował zostać został objęty ochroną. Sri Lanka wprowadziła program pomocy turystom – dano im wikt i opierunek za darmo. Cały kraj wziął sobie do serca konieczność udzielenia im pomocy, ta akcja została dobrze przyjęta. Obecnie mamy około 10 000 turystów na wyspie. Ich wizy zostały automatycznie przedłużone. Obecnie, gdy sytuacja się stabilizuje, konieczna jest wizyta w urzędzie imigracyjnym i zdobycie pieczątki, ale proces ten działa bardzo sprawnie.
Patrząc na wydarzenia w Europie, szczęściarz kto został. Sri Lanka to idealny kraj na spędzenie kwarantanny – pięknie, słonecznie, cudowna natura, nie przeżywa się lockdownu i ograniczeń tak dramatycznie. Nigdy też nie było tutaj żadnych objawów paniki. W sklepach wyznaczono limity produktów do kupienia, każdy wiedział ile czego może kupić. Proszono o trzymanie się tego i nikt nie miał problemu. Podróżowanie było utrudnione, zakazano przemieszczania się między dystryktami. Pewne obszary, na przykład Kolombo, zostały zamknięte.
Reakcja bez zwłoki
Rząd Sri Lanki daleki jest od demokratycznego ideału władzy i niewątpliwie pozostawia w temacie wiele do życzenia. Jednak w tym przypadku ma to pewną zaletę – ludzie się słuchają. Nie było bagatelizowania tematu, ani podważania decyzji władz. Szybko zamknięto wyspę. Szybko odcięto Kolombo, zakazano podróży między dystryktami. Zrobiono wszystko, by zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa i zrobiono to bez zbędnej zwłoki. Ta szybka reakcja dała najwięcej. Wiele innych krajów przespało ten moment.
W tej chwili jesteśmy na etapie pozbywania się wirusa, choć ciągle są prowadzone działania prewencyjne. Ostatnio, mimo małej liczby zachorowań, ogłoszono kolejne dwa dni całkowitego lockdownu. „Doczyszczają”, dbają i dzięki temu za chwilę temat będzie zamknięty. Półoficjalnie mówi się, że od lipca Sri Lanka zacznie zapraszać turystów.
Nikt nie jest wrogiem
Nawet podczas najtrudniejszych tygodni nikt tutaj nie był niczyim wrogiem. Wszyscy działali się z myślą o innych. Nie wyprzedano produktów, nie było walki o przysłowiowy papier toaletowy. Za to można było zauważyć troskę o siebie, o sąsiadów. To zresztą powód, dla którego tutaj mieszkamy. Nikt nie jest wilkiem dla siebie i tak zostało na czas pandemii.
Chciałabym, aby świat tę cechę przejął od Sri Lanki. Nauczył się, jak dbać o kogoś, kto potrzebuje pomocy. Jak więcej uśmiechać się do siebie, niezależnie od tragizmu sytuacji, jak pomagać sobie i być dla siebie życzliwym.
Czuję się tutaj bezpiecznie, o niebo bezpieczniej, niż gdziekolwiek indziej. Ale to niezależnie od pandemii. Nawet głośne zamachy spowodowały raczej zaszokowanie wyspiarzy, niż wpłynęły na ich relacje. Sąsiedzi żyją w zgodzie bez względu na religię.
Biznes w czasach pandemii
Na nas pandemia boleśnie nie wpłynęła. Biznes prowadzimy w domu, więc nasze codzienne zwyczaje się nie zmieniły. Tu pracujemy, tu spędzamy większość czasu. Tak było przed, jak i podczas pandemii. Szczęśliwie lockdown przytrafił się na koniec turystycznego sezonu, więc odwołać musieliśmy wakacje dla zaledwie dwóch grup. A właściwie zostały one przełożone. Tak więc zamknęliśmy sezon i przeszliśmy w etap korzystania z czasu wolnego i planowania nowych projektów.
Nie odwiedzimy niestety rodziny w Europie. Ale czekamy z utęsknieniem, aż Sri Lanka i Polska się otworzą, by przywieźć chłopaków. Starszy w sierpniu zaczyna tutaj szkołę, młodszemu należą się wakacje.
Na jak długo ta zmiana?
Świat po tym doświadczeniu na pewno się zmieni, pytanie tylko na jak długo. Mam wrażenie, że my ludzie szybko się nudzimy każdym tematem. Po memencie ekscytacji zaczyna nas męczyć, odpuszczamy i wraca normalność. Wkrótce dostosujemy się do nowych zasad i staną się one codziennością. Potem pojawi się nowy temat, którym zaczniemy żyć.
Świat jest jak współczesny rodzic, który panicznie boi się o dziecko, ogranicza jego swobodę w imię bezpieczeństwa. Nie pamięta jak to było, kiedy sam urywał się z domu i skakał po drzewach
Chciałabym, by w przyszłości ludzie nie dali się tak szybko zwariować. Niech to będzie nauka. Gdyby to miało miejsce ileś lat temu wszystko wyglądałoby inaczej, nikt nie zamroziłby gospodarki. Świat jest jak współczesny rodzic, który panicznie boi się o dziecko, ogranicza jego swobodę w imię bezpieczeństwa. Nie pamięta jak to było, kiedy sam urywał się z domu i skakał po drzewach
Mam też nadzieję, że doświadczenie to obudzi ludzi, że pchnie ich do dbania o siebie, swoje zdrowie, zdrowie swoje rodziny. Że skończą z śmieciowym, niezdrowym jedzeniem, ograniczą jedzenie mięsa, nabiału. Że zaczną się angażować w dbanie o swoje zdrowie. Że nie będą polegać tylko na szczepionkach i lekach, ale zaczną pracować nad siłą swojego organizmu, by nauczył się sam zwalczać choroby. No i mam cichą nadzieję, że wrócą do podróżowania.
Komentarze