Children’s Discovery Museum. Brzmi dobrze, przyznacie. Wygląda nieco gorzej, w końcu to już poza centu Bangkokum. Ale zabawę gwarantuje przednią, a to najważniejsze. Do tego jest bezpłatne. To ważne, wziąwszy pod uwagę wydatki na wcześniejsze atrakcje, jak Kidzania czy Dinosaur Planet.
Pierwsze zaskoczenie przy bramce — wejście za darmo. Drugie zaskoczenie zaraz za wejściem — wodny plac zabaw.
Pierwsze zaskoczenie przy bramce — wejście za darmo. Drugie zaskoczenie zaraz za wejściem — wodny plac zabaw. A my nie zabraliśmy ciuchów na zmianę! I może jeszcze jedno — nie mówmy na to muzeum, bo z muzeum ma mało wspólnego.
Pierwsza część tego edukacyjnego kompleksu poświęcona jest… dinozaurom (tak, chyba nas prześladują w tym roku). Jest mała wystawa, szkielety, ryczące głowy zwierząt, jaskinia z jajami i plac paleontologa, czyli wielka piaskownica, gdzie odkrywać można szczątki zwierząt. Świetnie wygląda, ale niewielu było chętnych na kopanie w piachu w tym upale.
Główny budynek to kilka pięter interaktywnych zabaw. Można założyć biały fartuch i pobawić się w szalonego naukowca. Są zestawy do naukowych eksperymentów, jest mnóstwo zabaw logicznych, sporo fizyki i chemii, są klocki i mega układanki. Jest pokój iluzji z lustrami i załamującymi się przestrzeniami. Jest wielki plac dla małych urbanistów – jedno z ulubionych miejsc Marysi, gdzie z klocków można zaprojektować własne miasto. Jest sporo historii, geografii i lekcji o kulturze innych azjatyckich narodowości. Jest także kącik kulinarny, w którym dzieci mogą zapisać się na kurs gotowania (to jednak trudne, gdy nie zna się tajskiego).
Drugi duży budynek zdaje się być nie do końca jeszcze zorganizowany. Są tu duże sale zabaw dla dzieci w różnym wieku. Dla kilkulatków powstało coś na wzór Kidzani, choć w znacznie uboższym wydaniu. Są sklepy, warsztaty, gabinet fryzjerski, weterynarz, straż pożarna, a nawet pokład samolotu. Można się przebrać i urządzić swoje miejsce pracy, ale nikt w tym nie wspiera. Żeby była zabawa to ja musiałam zostać klientką lub pacjentką. Gdyby jednak mieć ekipę dzieciaków pod opieką, można ich tutaj zostawić na długo i pójść poczytać.
Soi 4, Kamphaeng Phet Rd, Chatuchak
Przy stacji BTS i metra Mo Chit
Wstęp bezpłatny
Otwarte do godziny 16.00!
Zabawę zakończyliśmy oczywiście na wodnym placu zabaw. Jest uruchamiany kilka razy dziennie na godzinę. Dzieciaki w pełnej euforii mogą się lać, pryskać, sikać i skakać na fontanny. Oj chciało się wskoczyć samemu. W maju w Bangkoku każdy o tym marzy. Pamiętajcie więc, by zabrać strój kąpielowy lub ciuchy na przebranie. Ale i bez tego nie rezygnujcie z zabawy. Tutaj wyschnięcie zajmuje 10 minut. My susząc ciuchy odwiedziłyśmy bazar z książkami i naukowymi pomocami, no i wydałyśmy to, co zaoszczędziłyśmy na biletach wstępu :).
Jest jeden feler. Brak food court’u! Mam nadzieję, że to się zmieni, bo przestrzeni do zagospodarowania jest jeszcze sporo. A tymczasem trzeba pamiętać o spakowaniu wałówki. Choć na ulicy jedzenia jest pod dostatkiem, żeby je zdobyć trzeba wyjść z Muzeum, w upale, z rozbawionymi dziećmi pod pachą.
Dojechać tu bardzo łatwo – BTS lub metro do stacji Mo Chit. Stąd już 5 minut spacerkiem. Tuż obok jest sławny weekendowy bazar Chatuchak, J.J. Mall i park Chatuchak. W jednym miejscu rozrywki dla całej rodziny, można to jakoś połączyć.
Komentarze