Zoo w Bangchawag to zupełnie inna historia. Pod każdym względem. Tutaj trzeba odstać swoje w kolejce do kasy, rozpychać się w tłumie gapiów, wykazać się sprytem, by zobaczyć rybki z bliska, odstać swoje w kolejce po popcorn, a za wszystkie te przyjemności jeszcze solidnie zapłacić. Witamy w Ocenarium w Bangkoku!

Ależ my wcale nie marudzimy! Chcemy tylko, żebyście poznali pełen obraz takiej wyprawy. Bo zasadniczo wszystko ma dobre strony — stojąc w kolejkach poznajemy fajnych ludzi, przepychając się robimy trening asertywności, dłużej stojąc przy akwarium dokładniej poznajemy zwyczaje zwierząt. Poza tym nie zauważyłam, aby cokolwiek z wymienionych przeszkadzało dzieciakom. Tym bardziej, że ów tłum składał się głównie z innych dzieciaków. Właściwie nie bywają tu inni goście, niż rodziny z dziećmi, a i dorośli zachowują się trochę jak dzieci.

Jest dosyć klaustrofobiczne i wszystko zdaje się być w dziecięcym rozmiarze, choć w rzeczywistości wcale tak nie jest.

Ja na przykład zwariowałam na widok ośmiornicy. Wielkiej, różowej, wijącej się w tak niesamowity sposób, że oniemiałam. Marysia szukała głównie pingwinów i była szczęśliwa, gdy mogła przykleić nos do szyby i obserwować, jak nurkują. Tymon wyczekiwał rekinów, a mała Ida mam wrażenie, najbardziej ucieszyła się na widok rybki Nemo i… placu zabaw. Dużo tego było, dla gromady kilkulatków pewnie nawet za dużo. Wrażenie robili nurkowie, którzy schodzili w głębinę, by pobawić się w płaszczkami, fosforyzujące w ciemnościach meduzy, małe rybki ze świecącymi oczami i wiele innych. Ale największą frajdą i tak była możliwość ganiania między akwariami, chowania się po przeciwnej stronie szyb, wyszukiwania tuneli i placów zabaw. 3. letnią Idę z płaczem musieliśmy odrywać od huśtawek, by pójść oglądać… kolejne rybki. Tak więc rybie doznania należy dozować zależnie do wieku, ale nie martwcie się rodzice — pociecha w każdym wieku poczuje się tutaj w swoim żywiole.

Czy więc jest to rozrywka tylko dla dzieci? Niekoniecznie. Chyba nie trzeba szukać w sobie dziecka, by dać się porwać podwodnemu światu. Jest fascynujący. W Bangkoku okazów jest naprawdę sporo, a wiele z nich porywa i przykuwa uwagę. Jednak sposób zorganizowania przestrzeni sprawia, że czułam się tutaj jak na wielkim placu zabaw. Jest dosyć klaustrofobiczne i wszystko zdaje się być w dziecięcym rozmiarze, choć w rzeczywistości wcale tak nie jest. Akwarium mieści się w podziemiach centrum handlowego Siam Paragon. Może stąd ten klaustrofobiczny klimat i wrażenie, że wpadło się na chwilę do sklepu, a obok stało akwarium. Czy byliście kiedyś w Lizbonie? Polecam Wam odwiedzić tamtejsze Oceanarium. Tam wyczuwa się to, czego brakuje w Bangkoku — potęgę i majestatyczność wodnego świata. Tam można spędzić dzień cały, siedząc w ciemnym i cichym kącie, zahipnotyzowanym przez wielką płaszczkę…