To zaledwie kwiecień, a my tymczasem mamy za sobą świętowanie kolejnego już w tym roku Nowego Roku. Najpierw wskazał nam go kalendarz gregoriański, potem przyszedł chiński Nowy Rok, a przed chwilą zakończyliśmy świętowanie tajskiego Nowego Roku. Trzy wielkie noworoczne fiesty. To niewątpliwie jedna z zalet podróżowania)

Kiedy wspominamy nasze kolejne noworoczne świętowania mamy wrażenie, że tyle czasu minęło. Ale to nie prawda, po prostu tyle się działo. Tyle przeżyliśmy, tyle widzieliśmy. Starczyłoby wrażeń na trzy gregoriańskie lata. U nas były to zaledwie 4 miesiące życia w podróży. Niesamowite. Podróżowanie nieco zmienia bieg czasu…

Sylwester 1 stycznia 2015

Kathmandu, Nepal. W mieście nie czuć Sylwestrowej atmosfery, bo też nie jest to nepalskie święto. Co prawda na turystycznym Thamelu stroją się knajpy i ulice, my jednak wracamy na noc do domu i rozpalamy ogień w kominku. Parzymy masala tea, zakładamy skarpetki z wełny yaka, zaszywamy się pod kocem i czekamy. Mało brakowało, a przegapilibyśmy północ. Do naszego domku w Kalimati nie dobiegają odgłosy noworocznego szaleństwa, nie słychać sztucznych ogni, niebo nie rozpala się fajerwerkami. Jest to miła, rodzinna noc, z większą ilością wina do rozgrzania zmarzniętych nepalską zimą kości. Kiedy w Polsce odliczaliście ostatnie sekundy my spaliśmy już błogo.

Święto Wiosny 19 lutego 2015

Rozpoczyna się wielka fiesta w całej Azji — świętowanie chińskiego Nowego Roku. My tymczasem na Sri Lance, jednak obchody trwają 15 dni i najhuczniejsze noworoczne fajerwerki oglądamy już w Tajlandii. W Nonthaburi, na brzegu rzeki Chao Praya, czerwone chińskie smoki niemal rozpalają niebo. Rozpoczyna się rok Kozy. Koza patronuje rozwojowi sztuki, więc na szczególną przychylność losu mogą w tym roku liczyć ludzie kreatywni, aktywni i pomysłowi. My tymczasem kreatywnie przebijamy się przez tłum święjących, starając się nie zgubić dzieci. Wszystko tutaj przyciąga ich uwagę — koncerty, tańce, pokazy akrobatyczne, sztuki walki, kolorowe maski, przebrani tancerze, no i oczywiście… smoki. Tradycyjnie zakupiliśmy po jednym chińskim smoku dla każdego, będzie w domu noworoczny teatrzyk.

Songkran 13 kwietnia 2015

Właściwie to roku 2558 wg kalendarza buddyjskiego. Tego dnia rozpoczyna się w Tajlandii Nowy Rok i trzydniowy Festiwal Wody. To chyba jedno z najbardziej żywiołowych świąt w tajskim kalendarzu. Bangkok zdaje się być nieco wyludniony, wszyscy wyjechali, by tradycyjnie świętować ten czas ze swoimi rodzinami. My również wyjechaliśmy. Po zaopatrzeniu się w wodny karabin, spakowaniu w dry bag’i i zabezpieczeniu cennych rzeczy przed zalaniem ruszyliśmy na wybrzeże. Czekała nas droga z przygodami, ale byliśmy na to przygotowani. Do hotelu dotarliśmy przemoczeni do suchej nitki i umazani talkiem. Tak też wyglądały kolejne dni — ludzie ubrani w kwieciste koszule w radosnym uniesieniu wylewali na siebie litry wody i obsypywali się talkiem. Krążyli samochodami wypełnionymi beczkami z wodą, czaili się na ulicy zaopatrzeni wiadra i węże, wyskakiwali ze sklepów i knajp. Wszyscy umoczeni, umazani i rozbawieni wykrzykiwali „Sawadee pii mai!”. Woda nie tylko szalona zabawa. To symboliczne oczyszczenie, zmycie grzechów i przeszłości, to błogosławieństwo na Nowy Rok. W świątyniach odbywają się ceremonie, podczas których wodą zmieszaną z kwiatami i olejkami polewa się karki i dłonie. Uczestniczą w nich głównie mnisi i osoby starsze, pozostali wolą uliczne wodne zamieszanie… Tak więc Sawasee pii mai!

zdjęcia przyjaciół zmierzających wstroneaustralii
Szczęśliwego Nowego Roku! Po raz trzeci 🙂