Zapraszamy na Safari. Safari bez jeapów, bez pogoni, bez kurzu w ustach i ryzyka dla zdrowia. Safari ze sporą porcją zabawy. Safari na lokalną skalę i na każdą kieszeń.
Idea ZOO jakoś do mnie nie przemawia. Choćby nie wiem jak wymyślne i wygodne, to po prostu jest klatka dla zwierzaków. Wiem, jest też druga strona – niektóre z nich są tutaj bezpieczniejsze niż w swoim naturalnym domu, niektóre tylko tutaj mają szansę na przetrwanie i tylko tutaj mogą się rozmnożyć. Jest też ta trzecia strona – dla wielu ludzi to jedyna szansa, by pewne zwierzaki zobaczyć. A dla dzieci to doświadczenie bezcenne. Bo który maluch nie kocha osiołka, konika, kotka albo chociaż tygryska. Tak więc, choć raczej omijam atrakcje typu Zoo, Zoo Safari w Borysewie postanowiliśmy odwiedzić.
No i nie ma co żałować. Dzieci były przeszczęśliwe. Wielkie wybiegi otoczone niemal niezauważalną siatką, a większość zwierzaków była na tyle łagodna, że podchodziły i wtykały mordy między szczeble. Można je było dotknąć, pogłaskać, poskrobać i spojrzeć im głęboko w oczy. Trochę trwa obejście całości, tym bardziej, że maluchy ciężko oderwać z jednego miejsca. Są zebry, gnu, antylopy, strusie, żyrafy, wielbłądy, pytony, a także nieco mniejsze lemury, mandryle, pancerniki i wiele innych zwierzaków. Specjalne pokazy robi się w porze karmienia np. takiego krokodyla.
Marysia i jej przyjaciel Precelek pokochali szczerze parę białych lwów – Sahima i Azirę. Zwłaszcza Azirę, która przytulała się do szyby, na której dzieciaki zostawiały wielkie buziaki. Był też piękny biały bengalski tygrys, które początkowo cieszył się względami dzieci, jednak okazał nam lekką pogardę nie chcą wyjść z ukrycia, i zachwyt szybko zniknął.
Wyjątkowym miejscem była zagroda, do której dzieci mogą wejść. A tam… pełno małych baranów, osiołków, zajęcy, kózek, alpaków i innych zwierzaków, które dzieci mogą dotykać, przytulać, ganiać i karmić. W obliczu takiej atrakcji, plac zabaw, karuzele i wata cukrowa zeszły na dalszy plan. Sama nie wiem, jak w ich wieku przyjęłabym tyle emocji w jeden dzień.
Komentarze