Na hasło Chatuchak wszyscy wyciągają portfele, wielki torby i krzyczą „zakupy! zakupy! zakupy!”. Tutejszy weekendowy bazar to niemal instytucja. Swoją sławą przerósł równie znany dworzec autobusowy. My zaś nie dla zakupów tu przybywamy, ale dla dobrej zabawy.
Chatuchak to jeden z najstarszych publicznych parków w Bangkoku. Staruszek ma już dobrych 35 lat. Powstał na terenach, należących niegdyś do tajskich kolei. Kiedyś mieściło się tutaj sławne muzeum kolejnictwa, a w okolicy znajdziecie ciekawe miejsca z kolejnictwem związane, np. stare drewniane osiedla pracowników kolei. Warto pokręcić się tutaj zanim wejdziecie do parku. Bo jak już wejdziecie do parku…
A dlaczego my tak kochamy Chatuchak?
- To największy park w okolicy naszego domu. Jakieś pół godziny drogi, ale w skali Bangkoku to jak ulica obok.
- Jest baaardzo zielony, a zieleni w Bangkoku nigdy za dużo. Można tutaj z pełną swobodą biegać na bosaka, fikać koziołki, przysnąć pod drzewkiem, urządzić piknik, zanurzyć stopy w jeziorze. Poczuć się niemal jak na łonie natury.
- Są tutaj ścieżki rowery oraz rowery w każdym rozmiarze i w każdym kolorze. Wypożycza się je za grosze. Wieczorami, gdy upał zelżeje, przybywają tu tłumy mieszkańców Bangkoku i krążą dookoła parku na swoich wehikułach. Przyznam jednak, że zazwyczaj wolimy im się przyglądać.
- Dla odmiany można popedałować na rowerze wodnym. Ścieżki na jeziorze są zdecydowanie mniej zatłoczone. Widziałam też takich, którzy próbowali coś tutaj złowić. Jednak przeprawiając się przez krzaki pamiętajcie, że chadzają tędy żółwie i wielkie jaszczury.
- Przed wejściem do parku od strony północnej można kupić latawce! Lltawce domowej roboty — kilka patyków lub słomek, papier pomalowany w wymyślne wzory, kilka kolorowych kokardek i sznurek nawinięty na puszkę po kawie. Miejsca do biegania za latawcem jest tutaj co nie miara, a zabawa jest przednia. Trzeba tylko uważać na śpiochów leżących w trawie, a czasami uciekać przed parkowymi strażnikami, którzy z niezrozumiałych powodów postanowili ukrócić latawcowe harce.
- Znajdzie się coś dla fanów techniki — kilka starych kolejowych składów. To pozostałość po zamkniętym jakiś czas temu muzeum kolejnictwa, które znajdywało się w parku
- By odpocząć po parkowych harcach proponujemy wizytę w sanktuarium motyli. Wstęp bezpłatny, a motyle piękne. Choć dzieci najbardziej fascynowały się wyszukiwaniem motyli leżących na alejkach i tym, co motyle dostają do jedzenia.
- A propos jedzenia… Chatuchak to idealne miejsce na piknik. Przy każdym wejściu rozstawiają się uliczne garkuchnie z tajskimi smakołykami. Obiady, przekąski, owoce, słodycze. Wystarczy zakręcić się w kółko i już koszyk pełen jedzenia. Jeszcze tylko wypożyczyć matę, wybrać kawałek trawy i gotowe! A po takim dniu apatyt dopisuje jak rzadko.
- Gdy inni udadzą się na popiknikową drzemkę mama zawsze może wyskoczyć na weekendowy bazar (a jeśli to nie weekend to zapraszamy do J.J. Mall’a).
Tuż obok jest jeszcze Children’s Discovery Muzeum. To jednak atrakcja na cały dzień i niezależnie od parku. W zeszłym roku zamknięte na cztery spusty, teraz działa już pełną parą. Niestety odkryliśmy ten fakt za późno, więc na relację będziecie musieli poczekać do przyszłej zimy.
Tymczasem miłego weekendu na łonie natury!
Komentarze