Pisaliśmy o tym, jak pracę ogarniamy w drodze. Jednak ostatnio pojawił się nowy temat, który staje się równie ważny — jak naukę ogarnąć w drodze.

Dla malucha nauka znaczy tyle, co zabawa. A zabawa w drodze to przecież nic trudnego. Wszystko dookoła jest pretekstem do dobrej zabawy. Wszystko jest nowe i zachwycające. Wszystko jest inne, warte dotknięcia, powąchania, skosztowania. Świat jest wielkim placem zabaw.

Choć milion pytań kołacze się w naszej głowie, zdecydowaliśmy się na edukację domową.

Ale w pewnym momencie odkrywamy, że nasze dziecko nie jest już maluchem. Że nadeszła chwila, kiedy zabawa musi przyjąć bardziej zorganizowaną formę. I ktoś musi to zorganizować. Ktoś musi temu poświęcić czas i uwagę. Robimy to my-rodzice. A z czasem robotę przejmuje przedszkole i szkoła. Pojawia się ten ktoś trzeci. Ktoś, kogo nie zabierzemy ze sobą w podróż.

Ileż to razy słyszeliśmy „No, Marysia pójdzie do szkoły to skończą się te wasze wojaże!”. No i nadszedł właśnie ten czas. Marysia idzie do zerówki. Zgodnie z nowymi przepisami, Marysia musi już iść do zerówki, choć nie skończyła jeszcze 5 lat. To jednak nie znaczy, że skończył się czas podróżowania.

Jak połączyć obowiązek szkolny z podróżowaniem? Właściwie prosto — uczyć się w podróży. Ale za tym prostym rozwiązaniem, jak zwykle leży mnóstwo trudnych pytań: czy potrafimy, czy podołamy, czy mamy wystarczająco cierpliwości, czy stać nas na taką dyscyplinę, czy nie ograniczymy Marysi, czy nie odetniemy jej od koleżanek, czy nie skrzywdzimy „społecznie”?

Choć milion pytań kołacze się w naszej głowie, zdecydowaliśmy się na edukację domową. Od kilku miesięcy czytam, pytam, szukam wiedzy w tym temacie. Im więcej wiem, tym mniej mam wątpliwości. I jestem pewna, że jeśli dobrze to zrobimy, wygramy. A żeby dobrze to zrobić, potrzebna będzie odrobina szaleństwa, dużo kreatywności, a przede wszystkim — pełne poświęcenie. Bo bycie nauczycielem własnego dziecka to praca na pełen etat.

Tak więc ponownie stawiamy wszystko na głowie. Przeorganizowujemy nasze zawodowo-domowe obowiązki. Zmieniamy tryb pracy, zabawy, codziennego życia. Sami uczymy się nowych rzeczy. Co nas czeka, tego nie wiemy. Jak nam pójdzie, również nie wiemy. Ale chcemy spróbować. A najlepszym sprawdzianem będzie dla nas sama Marysia. To ona będzie nam dawać zielone światło.

O zmaganiach z nauką w podróży i edukacją domową będziemy pisać coraz więcej. Mam nadzieję, że ten wątek Was zainteresuje, może kogoś zainspiruje. Trzymajcie za nas kciuki!