Wreszcie wyrwałam się do miasta. Sama. Bez rodziny, bez dziecka. Nikt nie trzymał się spódnicy, nikt nie pojękiwał. Mogłam iść swoim tempem, nie klękając przy każdym leżącym piesku. Mogłam patrzeć przed siebie, zamiast wodzić oczami dookoła głowy. Cudowne chwile. Czasami po prostu trzeba.

Rezygnując z przedszkola w Bangkoku wiedzieliśmy, że to może być wyzwanie. Mary na 100%. Mary dniem i nocą. Zawsze obok nas. Od śniadania po kolację. Od listopada do kwietnia. Żadnej babci, żadnej działki, żadnego wybacz. Dlatego zamieszkaliśmy w domu z ogrodem. Tylko przestrzeń mogła nas ocalić. Ale czasami to za mało. 

Taki wybraliśmy sposób na życie – razem. Jednak aby było szczęśliwie razem, czasami trzeba pobyć osobno.

Jesteśmy rodziną. Taki wybraliśmy sposób na życie – razem. Jednak aby było szczęśliwie razem, czasami trzeba pobyć osobno. Trzeba od siebie odpocząć, móc zatęsknić. Trzeba pobyć z samym sobą, zastanowić się, usłyszeć własne myśli. Dlatego staramy się co jakiś czas wyjeżdżać bez Marysi. Tylko we dwójkę. Dlatego nie mamy żadnych ale, kiedy ktoś z nas wyjeżdża w pojedynkę. Dlatego chętnie robimy przysługę dziadkom i oddajemy im Mary na dłużej. Patrzymy wtedy na świat z innej perspektywy, chodzimy innymi ścieżkami, zaglądamy w inne miejsca. Marysia za to przekonuje się, że nie tylko mama i tata mają miękkie ramiona. Dla niej to też ważna lekcja. 

Cenne chwile. Świat na prawdę wygląda wtedy nieco inaczej. Nawet nasz dom potrafi wyglądać nieco inaczej. I nawet idąc sama ulicą Bangkoku mam wrażenie, że jest jakoś inaczej. No i jest. Idę innym tempem, myślę o innych rzeczach, rozglądam się baczniej, jakoś lżej się wędruje. Uśmiech wielki na twarzy, bo ten dzień wygląda inaczej. To jest po prostu zdrowe.

Dlatego cieszą mnie samotne wyjazdy do miasta, choć to wyjazdy do pracy. Dlatego Marcin tak przebierał nogami przed wyjazdem do Japoni, choć tam sroga zima. Dlatego zanim Mary dołączyła do nas w Bangkoku, spędziliśmy tutaj trochę czasu tylko z przyjaciółmi. A potem, co by nie mówić, nie mogliśmy się doczekać tego momentu, kiedy całą trójką spotkamy się na lotnisku i razem rzucimy się na tajską przygodę.

Bo jak już kiedyś pisałam, rodzinne podróżowanie ma swoje plusy i minusy, ale wszystkie dodatnie.