Wyszliśmy z domu w jeden z tych słonecznych jesiennych poranków. Powietrze było mroźne i ostre, jak brzytwa. Pachniało lekkością i świeżością. Zaciągnęliśmy się tym cudownym powietrzem, spojrzeliśmy na siebie i pomyśleliśmy o tym samym…

Pytacie za czym tęsknimy podczas tak długich podróży. Odpowiedź wcale nie jest łatwa, bo nie jesteśmy mocno sentymentalni. Kiedy jednak zaczęliśmy się zastanawiać, zebrało się trochę tęsknot. Zdaje się, że całkiem oczywistych, choć nie ma wśród nich pierogów z grzybami. Za czym więc tęsknimy?

  1. Za rodziną i przyjaciółmi. Za spontanicznymi spotkaniami, możliwością wygadania się i pożartowania tak, jak tylko z przyjaciółmi i w ojczystym języku można. Nie da się ukryć, że każde odwiedziny przyjaciół sprawiają nam wielką radość. Zwłaszcza, gdy przyjeżdżają z rówieśnikami Marysi.
  2. Za rześkim powietrzem. W Azji ono zwyczajnie nie istnieje (gdzieś wysoko w górach, ale tam nigdy nie mieszkamy). Powrót do Europy i zaciągnięcie się po wyjściu z samolotu świeżym, wiosennym powietrzem robi dokładnie takie samo wrażenie, jak uderzenie wilgotnego i rozgrzanego powietrza na lotnisku w Bangkoku.
  3. Za serami i nabiałami. W temacie jedzenia to chyba tyle. Polską kuchnię smakujemy głównie u dziadków, a na co dzień nawet w Polsce królują u nas ryż i kuchnia azjatycka. Bardziej tęsknimy za ulubionymi restauracjami, w których lubimy przesiadywać z przyjaciółmi. Ale to za całokształt, nie tylko jedzenie.
  4. Za dobrą kawą z dobrym ciastem. Jest kilka krajów w Azji, gdzie parzenie kawy stało się sztuką i tam tęsknota ta nie występuje. Wręcz do nich właśnie tęsknimy (patrz Wietnam). Jednak w większości azjatyckich krajów kawa na co dzień występuje tylko w wersji rozpuszczalnej, a podane do niej ciacho przypomina raczej plastikową zabawkę.
  5. Za wyborem dobrych piw. Zwłaszcza, kiedy tyle trzeba tam za nie zapłacić.
  6. Za kąpielą w wannie. To właściwie dotyczy tylko jednego członka naszej rodziny :). Niemniej bardzo cierpię, że w Azji nie trafiamy na domy z wanną. Nie przeszkadzały by mi nawet upały.
  7. Za wypadami rowerowymi. Takimi spontanicznymi, długimi, dalekimi, z przyczepką. Właściwie można by je zorganizować, ale jakoś tak… nie czujemy się w Azji zbyt rowerowo. Jak spojrzycie na nasze wycieczki na kołach zrozumiecie, jakie klimaty idą nam w parze z rowerami 🙂
  8. Za kurtkami i ciężkimi butami. Tak dla odmiany. Zwłaszcza swoimi ulubionymi.
  9. Za wygodnym fotelem do pracy. I niektórymi domowymi wygodami…

Chyba już nie ma co przedłużać… 🙂 Niewątpliwie lista radości jest znacznie dłuższa, niż lista tęsknot.

Mamy też swoją teorię związaną z tęsknotami, opartą na wieloletnich obserwacjach. Wydaje nam się, że tęsknota jest mechanizmem, mającym ułatwić nam powrót do domu. Tak na poważnie włącza się na 2-3 tygodnie przed końcem podróży. Wtedy nagle zaczynamy czuć się zmęczeni, coraz więcej rzeczy zaczyna nas irytować, coraz mniej nam się chce coś większego inicjować. Wkurzają nas ci ludzie, którzy nic nie rozumieją, ta pogoda, która nie daje oddechu, te autobusy, na których nie można polegać, to powietrze, którym nie da się oddychać itd. Jednym słowem wszytko to, co jeszcze przed włączeniem się mechanizmu było jak najbardziej pożądane. Wtedy też zaczynamy robić plan — gdzie pójdziemy najpierw, co zjemy na pierwszą kolację, do kogo wpadniemy zanim zobaczymy innych, co na siebie włożymy, gdy zrzucimy te klapku itd. Ale dokładnie tak samo działa ten mechanizm w drugą stronę. Myślicie, że na czym się teraz skupiamy patrząc na szarówę i ulewę za oknem, i zerkając do opróżnionej już lodówki?

Jest jeszcze jedna kategoria tęsknot, czy też raczej ubolewań. Coś w czym podróże nam przeszkadzają lub co nam uniemożliwiają:

  1. Marysia musi przerwać treningi judo, choć bardzo by chciała zabrać je ze sobą. A podobnych rzeczy z czasem pojawi się w jej życiu więcej…
  2. Nie możemy mieć psa, kota, kozy ani nawet żółwika. Bo co z nimi, kiedy znikniemy na tak długo? Nie chcemy taką odpowiedzialnością obarczać najbliższych ani też nie chcemy narażać zwierzaków na tak długą rozłąkę.

Oczywiście są też rzeczy, do których nie mamy ochoty wracać. Ale to już temat na zupełnie innego posta.

Nie wiem jak wy, ale my po powrocie zawsze mamy wrażenie, że w ogóle się stąd nie ruszaliśmy. Że wszystko jest po staremu, bez zmian, zupełnie jakbyśmy wyjechali wczoraj.