To poważny temat ostatnich rozważań. Gdzie zamieszkać. Gdzie chcielibyśmy zamieszkać. Gdzie byłoby mądrze zamieszkać (bo to nie zawsze idzie z parze). Gdzie możemy sobie pozwolić, by zamieszkać (bo to może nie iść w parze z żadną z powyższych).

Ludzie pytają, czy zamieszkamy w centrum. A gdzie jest centrum Bangkoku? Na Kao San Road? No to nie, nie zamieszkamy w centrum. Nie mamy takiej potrzeby, ani nawet chęci. Nie musimy być w pobliżu turystycznych atrakcji, chętniej w pobliżu codziennego azjatyckiego życia. Ale to brzmi mało konkretnie.

Przecież jesteśmy w Azji. Zamykać się w czterech ścianach, kiedy na zewnątrz tyle słońca, kolorów i zapachów?

By ukonkretnić myślimy o Marysi. Skoro nie będzie chodziła do przedszkola, znaczy będzie cały czas na naszej głowie. Trzeba więc zrobić tak, aby nie zwariować. Nie możemy zamknąć się w małym klimatyzowanym apartamencie otoczonym betonową dżunglą. Ważne, by można było wyjść z domu i szybko znaleźć się w cichym i zielonym miejscu. Ciche i zielone miejsce z Bangkoku? Już słyszę, jak wszyscy się śmieją. No dobrze, w nieco bardziej cichym i zielonym. Bangkok to nie miasto ogrodów, ale  kilka parków się znajdzie. Lumpini, Chatuchak, Santiphap… Ale skoro parki to towar deficytowy, sprawdzanie cen wynajmu w ich pobliżu wprawiło nas w gorszy humor. No dobrze, to może być dalej od parku, ale żeby można było szybko do niego dojechać.

Wyjście do parku to jednak wyprawa, na którą trzeba się zebrać. Najlepiej, gdyby Mary mogła po prostu wyjść sobie na podwórko, zwłaszcza kiedy oboje będziemy zajęci. To by chyba znaczyło mieszkanie na zamkniętym osiedlu z wybiegiem dla dzieci. Fe! Odpada.

Tylko dlaczego my tak ciągle o tym mieszkaniu? Przecież jesteśmy w Azji. Zamykać się w czterech ścianach, kiedy na zewnątrz tyle słońca, kolorów i zapachów. Istnieje opcja dom. Własny, niezależny, z odrobiną zieleni dookoła. Na myśl o tym uśmiechamy się i wzdychamy. Tak, to jest to. Posiłki na świeżym powietrzu, praca na tarasie, Mary na trawce, drzemka gdzieś w cieniu… Puszczamy wodze fantazji i już się widzimy w domku nad Chao Phraya, kiedy siedzimy na tarasie i machamy pasażerom przepływających łodzi.

Opcja dom oznacza, że coraz bardziej oddalamy się od centrum miasta. Im dalej, tym większy wybór i niższe ceny. Ale jak już się rzekło, nie zależy nam na centrum. Byle tylko dało się do niego szybko dojechać. Byle okoliczne ulice obfitowały w dobre jedzenie. Byle za rogiem było Seven Eleven. Jak widać, nie mamy wygórowanych oczekiwań. A gdyby był widok na Chao Phraya, to nawet możemy zrezygnować z Seven Eleven.

No to szukamy!