Za tydzień o tej porze będziemy się wspinać na wulkan Pacaya. Cuuudownie! Zdaje się, że od momentu zakupu biletów czas płynie jakoś szybciej… To także oznacza ostatni dzwonek, by sprawdzić, czy jesteśmy gotowi, czy wszystko mamy i czy to co mamy jeszcze się nadaje. 

Nasza checklista:

  • Plecaki. Czy przypadkiem w czasie ostatniej podróży coś się nie rozerwało?
  • Śpiwory. Chyba trzeba dokupić jeden dla malutka. Tutaj więcej o śpiworach.
  • Maty samodmuchające. Zdaje się, że po rowerowych przejażdżkach w Birmie jedna zaliczyła dziurę.
  • Pacsafe. Historie krążą na temat przestępczości w Ameryce Środkowej, myślę jednak że jeden wystarczy (jest dość ciężki, ale duży i nawet jeśli nie obejmie dwóch plecaków, cenności można schować do jednego).
  • Ubezpieczenie. Przyznam, że często wykupuję je na lotnisku czekając na odprawę, ale nie tym razem.
  • Moskitiera. Jeszcze nigdy nie rozpakowana, ale jest.
  • Latarka + baterie.
  • Lonely Planet i mapy, ściągamy aktualne wersje na androida.
  • Netbook. Może trzeba coś doinstalować.
  • Aparat fotograficzny. Czy są filtry, czy dokupić kartę, czy obiektywy nie wymagają czyszczenia.
  • Szczepienia. Mamy aktualne? Choć o tym to trzeba było pomyśleć wcześniej…
  • Apteczka. Czy w tym regionie świata przed czymś trzeba się specjalnie zabezpieczyć? Więcej w zdrowiu w apteczce.
  • Nosidełko. Czy przypadkiem Mary z niego nie wyrosła?
  • Dry bag. Coś czuję, że morze karaibskie może nas dłużej zatrzymać w wodzie.
  • Multitool-skeletool. Zawsze się zdarza że coś trzeba dokręcić.
  • Ładowarki.

O czymś zapomniałam? Może jeszcze paszporty.

Stresujące te checklisty. Bywają źródłem nieplanowanych wydatków. Choć oczywiście można je było przewidzieć wcześniej…