Zakończył się OFF Festival. To rocznicowa 10. edycja naszej ulubionej letnio-muzycznej imprezy. Dla Marysi była to edycja 4. Też całkiem dobry wynik. Wychodzi na to, że odwiedziła 2/3 OFFów swego życia. No i czuje się tutaj, jak u siebie.

Co by tu napisać, żeby się nie powtarzać. No bo przecież pisaliśmy, jak to jest być z dzieckiem na OFFie i w 2013, i w 2014 roku. Niewiele się zmieniło. Takie tam subtelności:

  • Powiększyła się piaskOFFnica. W znaczeniu fizycznym, ale przede wszystkim, otwarła się na nieco starsze dzieciaki. A to dzięki temu, że we władanie przejęli ją Mistrzowie Kodowania. Obok tradycyjnego kącika dla maluchów, w wielkim namiocie pojawiły się komputery i tablety. Maluchy jak zwykle mogły pobawić się same lub mogły przyłączyć się do zabaw prowadzonych przez profesjonalnych OFFowych zabawiaczy — były zajęcia muzyczne, czytanie bajek, zabawy z interaktywną matą (ulubione Marysi), zabawy w piaskOFFnicy i artystyczna pracowania. Ale oprócz tego było granie i kodowanie pod okiem profesjonalnych trenerów tej sztuki. Problemem jak zwykle był fakt, że w piaskOFFnicy nie można dzieci zostawić pod czyjąś opieką. No bo miejsce jest tak cudownie zabezpieczone przez festiwalowymi wybrykami i dźwiękami, że już prawie nie czuć, że jesteśmy na festiwalu. Aha, zabrakło jeszcze czegoś — huśtawki! Gdzie jest nasza huśtawka?!
  • Marysia staje się coraz bardziej świadomym festiwalowiczem. Czytaj: Marysia dorasta. Bo chyba o tym to świadczy. Kiedyś mogła cały dzień spędzać w piaskOFFnicy. Teraz chciała zobaczyć więcej, wtopić się w tłum, pokręcić się między ludźmi, posłuchać muzyki. Jednym słowem chciała sprawdzić, co tutaj tak naprawdę się dzieje. Aż żal mi było, kiedy o zmroku musiała opuścić imprezę.

Poza tym festiwal był jak zwykle bardzo towarzyski, bardzo głośny i bardzo rodzinny. Miałam wrażenie, że rodzin z dziećmi jest więcej niż zazwyczaj. W tym roku był też wyjątkowo gorący. I choć upały trwają nadal, kiedy OFF się kończy mam wrażenie, że kończą się wakacje…