Co łączy ceramikę z grami komputerowymi? I tu się zdziwicie — żółw! Ale nie tylko, bo także pewien konkurs. Tylko nie mówcie, że nie lubicie brać udziału w konkursach. Zwłaszcza, gdy czekają nagrody. Zwłaszcza, gdy przy tej okazji mama pozwala pograć w grę komputerową.

 

Na stronę Poki.pl zaglądaliśmy nie raz. Choć tablet nie jest ulubioną zabawką Marysi, zdarza jej się zasiąść na kanapie i odciąć się od świata. Tymczasem na Poki znaleźć można tyle gier, że głowa boli. Jak dla nas to aż za dużo, można zaginąć w gąszczu migoczących reklam. Ale my zazwyczaj wiemy, czego szukamy. Po ostatniej wizycie we wrocławskim ZOO wróciła Marysi miłość do żółwi. Przywieźliśmy ze sobą żółwia do kąpieli i nawet zaczęłyśmy rozmyślać o zakupieniu żywego. Naturalnie więc, po zalegnięciu z tabletem na kanapie, do wyszukiwarki wrzuciliśmy hasło żółw. No i proszę bardzo — w kategorii „gry zwierzęta” znaleźliśmy „schronisko dla zwierząt”. A tam, oprócz chomików, kotów, psów i królików, cztery małe żółwie. Oczywiście dostały swoje imiona: Mumu, Fufu, Kuku i Tutu. A potem Marysia zajęła się ich leczeniem, karmieniem, zabawianiem i wydawaniem pieniędzy na wyposażenie akwarium.

Zadaniem konkursowym było stworzenie własnego bohatera ulubionej gry. Spojrzałyśmy z Marysią na siebie i już wiedziałyśmy, co to będzie. Ciągle zbierałyśmy się żeby tam pójść, teraz miałyśmy dodatkową motywację — pracownia ceramiki. Nasz żółw będzie dumnie prężył skorupę i połyskiwał szklistymi kolorami. Tak jak się spodziewałyśmy, była to świetna zabawa. Jednak nie spodziewałyśmy się, że proces tworzenia żółwia potrwa tak długo. Całe szczęście, przesunięto termin nadsyłania konkursowych prac, choć nie maczałyśmy w tym palców 😉

W czasie pierwszej wizyty w pracowni ugniatałyśmy glinę. Zdaniem Marysi to najlepsza część zabawy. Miękka i przyjemna glina daje się formować w najbardziej fantazyjne kształty. Gdy do tego wykorzystać koronki, pieczątki, patyki, wałki i inne przyrządy, wyczarować można cuda. Oprócz żółwia Marysia zrobiła też ceramiczne prezenty dla wszystkich babć i dziadków. Po wygniataniu i formowaniu trzeba czekać… Czekać, aż glina zostanie wypalona w specjalnym piecu. W temperaturze 900 stopni robi się twarda, choć nie jak skała. Trzeba pamiętać, że ceramiczne cuda są bardzo delikatne.

W czasie kolejnej wizyty w pracowni dodawałyśmy żółwiowi kolorów. Wcale nie taka łatwa sprawa. Szkliwo, którym pokrywa się wypaloną glinę ma to do siebie, że w czasie malowania wygląda zupełnie inaczej, niż po wypaleniu. Trzeba więc było poruszyć wyobraźnię, by nadać żółwiowi kolor, jaki sobie wymyśliłyśmy. Efekt końcowy i tak nas zaskoczył, ale nie uprzedzajmy faktów! Bo po malowaniu znowu trzeba czekać… Czekać, aż szkliwo zostanie wypalone. Nasz żółw znowu wylądował w wielkim piecu. Dopiero w czasie kolejnej wizyty w pracowni mogliśmy go zobaczyć w pełnej krasie. Czyż nie piękny?! Tylko czy to jest Mumu, Fufu, Kuku czy Tutu?

Ceramika to zabawa dla cierpliwych i ciekawskich, albo dla tych, którzy muszą popracować nad tymi cechami. Wszystkich łodzian zapraszamy do pracowni ceramiki Indygo na OFF Piotrkowska. Fajne miejsce i na pewno będziemy tam jeszcze wpadać. Zresztą kolejne cuda już czekają na wypalenie.