Niestety Marysia nie przepada za czytaniem książek. Woli historie opowiadane, niż czytane. Woli, jeśli sama może wtrącić swoich 5 zdań. A ja za młodu wzrok sobie niszczyłam po kołdrą, czytając przy świetle latarki. Pomyślałam, że trzeba nad młodą popracować. Poszliśmy więc na czytanie książek do kina.
Mały Kinematograf w łódzkim Muzeum Kinematografii. Praktycznie co weekend odbywają się tam „Czytanki pod ekranem„. Jest więc książka, wielki ekran, scena, kreskówki, kredki, nożyczki i wycinanki. Wystarczająco dużo, by zatrzymać uwagę dzieciaków przez niemal dwie godziny.
Co to jest złość? I po co jest ta złość? A co znaczy, że ktoś jest zły? I co robić, gdy dopadnie nas złość?
Wszyscy wygodnie usadowienia na poduchach? To zaczynamy od czytania. „Tam, gdzie żyją dzikie stwory” Maurice’a Sendaka to książka bardzo krótka i bardzo mądra. Klasyka gatunku. Mądrość, powalająca w swej prostocie. Zastanawiałam się, czy dzieciaki zrozumieją przesłanie, płynące z wyprawy hardego Maxa do krainy strasznych stworów. Zastanawiam się, czy dorośli je zrozumieli. Dzieciakom w zrozumieniu pomagała prowadząca zajęcia Pani Ania z burzą rudych włosów. Niewątpliwie łatwiej było im skupić uwagę na tak barwnej osobie. To było trochę jak nauka czytania, bo czytając nad każdym zdaniem warto się zastanowić, każdemu obrazkowi warto się przyjrzeć. Nad czym się zastanawiać, jak się zastanawiać, jakie pytania sobie zadawać? Dzieciaki dały się wciągnąć w lekturę i w dyskusję. To fajne, bo wiecie jak ciekawe mogą być dyskusje maluchów.
Do przeczytania i zastanowienia się nad tą książką namawiam. Tylko uwaga, może sprowokować pewne pytania. Co to jest złość? I po co jest ta złość? A co znaczy, że ktoś jest zły? I co robić, gdy dopadnie nas złość? W Kinematografie dzieci znalazły na to sposób — zamknęły złość w torbie. To było na samym końcu. Najpierw należało zrobić z papierowej torby potwora. Poszły w ruch kredki, kolorowe papiery, kleje, nożyczki i co komu fantazja podpowiedziała. Trzeba pamiętać o wycięciu miejsca na oczy, żeby potwór się nie przewrócił podczas ataku złości. Następnie torbę należy nałożyć na głowę i wykrzyczeć do niej całą złość, jaka się w nas schowała. Gotowi? No to krzyczymy!
Uwaga, jest to torbo-potwór wielokrotnego użytku. Można także pożyczać rodzicom w chwilach wybuchu złości.
Zabawa była super. Prowadzące zajęcia dziewczyny pomagały dzieciom wycinać ich potwory. Podpowiadały, inspirowały, robiły tak, aby każdy ze swego potwora był na prawdę dumny.
Jak zawsze zastanawiali mnie rodzice, którzy na hasło „dzieci do pracy” wyskoczyli ze swoich miejsc, by wziąć w ręce kredki i pokazać swym dzieciom, jak mają zrobić najlepszego na sali potwora. Halo! Czy to nie miała być zabawa dla dzieci?
A na finał Koziołek Matołek. Podobno były też inne kreskówki, ale ten Marysi przypadł do gustu najbardziej. Czy Marysia będzie teraz chętniej słuchała mojego czytania? Obawiam się, że nadal chętniej będzie przerywać i dyskutować. Ale czy jest w tym coś złego?
Komentarze