W tym roku Marysia zażyczyła sobie własnego plecaka. I walizki, ale to jej wyjaśniliśmy. Jest to mały plecaczek kupiony z myślą o jej podręcznych bibelotach, tych które zabierze z domu i tych zdobycznych, z podróży. Z Azji trochę tego przywiozła – kamyki, muszelki, dmuchane koło i mnóstwo drobnych prezentów, którymi ją obsypywano (kiedyś muszę napisać na temat miłości Azjatów do białych dzieci).

Oprócz pluszaka na podróż do podręcznego warto zapakować kilka lizaków. Pomagają przy zmianie ciśnienia w samolocie. Jest tam także mała butelka, soczek w kartoniku. Do zabawy to, co akurat na czasie – jutro będzie to kilka kredek i małe puzzle. Liczymy też na niespodziankę od linii lotniczych – worek z zabawkami.

Wszystkie niezbędne rzeczy Marysi pakujemy do wspólnego plecaka. A wśród nich:

  • t-shirty, ale głównie lekkie i luźne bluzki z długim rękawem
  • jedna cieplejsza bluza i porządne gacie
  • przewiewne sukienki, idealne do biegania z gołą pupą
  • luźne gacie i szorty, najlepiej jednak za kolano
  • buty crocsy + sandałki trzymające kostkę, coś wodoodpornego to konieczność np. pod prysznic (crocsy idealne i wygodne)
  • do Azji braliśmy jeszcze zapas pieluszek i mleka w proszku

Ubrania dla Marysi są lekkie i przewiewnie. Ale jednocześnie mają zakrywać ciało – ukryć przed słońcem i zabezpieczyć przed otarciami.

Tak było w Azji. Do Ameryki Środkowej będzie podobnie, może tylko odrobinę cieplej no i już bez pieluszek. Co do mleka to jeszcze się zastanawiam. Znalazłam saszetki Bebilonu na jedną porcję, kilka takich przyda się na wszelki wypadek.