Mógłbym tu jeszcze ponurkować, byle tylko nie mieszkać w tym miejscu! – rzekł znajomy, który z całej Indonezji widział tylko Bali. A że Bali pokochał, zaskoczyła go odmienność tak pobliskiej wyspy. Bo też Bali i Gili choć blisko, są od siebie całkiem daleko.

Przyznać trzeba, że gdyby nie los na loterii też byśmy tu nie zawitali. Nawet Gili Air było dla nas zbyt tłoczne i tylko Gili Meno sprawiło, że myśleliśmy o powrocie w te rejony. Ale los nie wybiera. Trafiło nam się Dive Intro na Gili Trawangan, więc przybyliśmy.

Bo też Bali i Gili choć blisko, są od siebie całkiem daleko. Dzieli je kilkadziesiąt kilometrów, religia oraz Linia Wallace’a.

Trzy wysepki Gili to właściwie część Lomboku. Wszystkie należą do Małych Wysp Sundajskich, a to rzeczywiście nieco inny świat niż Bali. Odmienny kulturowo – dominuje tu religia muzułmańska, a nawet geograficznie – pomiędzy Bali i Lombokiem znajduje się Linia Wallace’a, czyli hipotetyczna granica rozdzielająca australijską i azjatycką krainę zoogeograficzną. Jednak to religia najbardziej wpływa na zauważalne gołym okiem różnice – nie znajdziecie tu zdobnych świątyń, ani hinduistycznych bóstw w barwnych strojach, nie będzie kwiecistych ogrodów, ani pachnących darów rozsypanych na ulicy. Może was zaskoczyć widok śmieci wokół domów, zagraconych obejść i składowisk rupieci, zamieszkałych przez kozy i krowy. Zamiast zapachu kadzideł w powietrzu unosić się będzie pył z nieutwardzonych dróg. O świcie budzić was będą nawoływania mezuinów. Zamiast kobiet w koronkach i kwiecistych sarongach, zobaczycie te w jednobarwnych hidżabach. To świat muzułmański, przesiąknięty innymi zapachami, innymi zwyczajami, innymi rytuałami. To też świat biedniejszy, gdzie ludzie żyją skromniej, a uwagę skupiają na podstawowych potrzebach i modlitwie. Tę Indonezję też warto poznać. A właściwie – trzeba poznać! Bo to właśnie jest Indonezja – największy na świecie muzułmański kraj. Choć mniej chwytliwy dla oka niż Bali, potrafi przyciągnąć i zainteresować. Co więc jest powodem unikania Gili Trawangan – turyści.

Trawangan to największa, najgłośniejsza i najbardziej imprezowa z wszystkich Gili. Po dopłynięciu do wyspy zostaniecie wyrzuceni w tłum turystów, ciągnących przez piaski swoje wielkie walizy na kółkach. Za nimi zobaczycie tłum rozebranych dzieciaków i wpadających na siebie rowerzystów. Taki urok portowej części wysepki. Głośno, tłoczno, imprezy, duże zagęszczenie knajp, jeszcze większe hoteli. Ale im dalej tym spokojniej, przestrzeni jakby więcej, zieleni również. Pojawiają się hotele o wyższym standardzie, lepsze restauracje. A jeszcze dalej znajdziecie strefę wielkich resortów. To też nie nasz klimat, ale warto się tu zjawić dla plaż i zachodów słońca – tych widowiskowych, z Agungiem w tle. Ewentualnie dla romantycznych konnych przejażdżek po plaży, jeśli komuś brakuje nieco kiczowatego romantyzmu. Najspokojniej zdaje się być na północno-wschodnim cyplu wyspy, gdzie wszystkiego jest jakby mniej.

Co robić na Gili? Jak długo da radę tu wysiedzieć i czy z rodziną na sens? Jak najbardziej. Znamy takich, co wytrzymali całkiem długo. I tutaj znaleźć można ustronne zakątki. Są piękne plaże, biały piach, przyjazny ocean – ani porywających fal, ani silnych prądów. Jednak płycizn rozległa, a dno pełne połamanych raf i kamieni – uwaga na kolana przy wypływaniu. Dla dzieciaków to kopalnia skarbów! Z plaż podziwiać można Lombok i jego majestatyczne góry, zaś z drugiej strony Agunga.

Naszym jednak zdaniem na Gili przyjeżdża się po to, by snorkelować! Można to robić z brzegu, tylko uwaga na kolana (te roztrzaskane rafy na dnie). Najlepiej też odpłynąć jak najdalej, bo im dalej tym bardziej widowiskowo pod wodą. Namawiamy na pół dniową snorklingową wycieczkę. Najtańsze kosztują grosze. W cenie droższych jest wygodniejsza łódź, jedzenie, przewodnik, lepszy sprzęt do snorklowania. Najważniejsze, że łódź wysadzi was w najciekawszych miejscach wokół wysp Gili. A oni już wiedzą, gdzie rafy wyglądają najlepiej i gdzie podsypią żółwie. A żółwie są największą atrakcją tych wód i już nie raz uratowały dobre imię Gili…Oprócz plażowania można tu pojeździć na rowerze. Zakres tras nieco ograniczony – wyspę można objechać w godzinę, ale zawsze to jakaś aktywność. Rowery to też podstawowy sposób przemieszczania się po wyspie, po której nie jeżdżą żadne spalinowe pojazdy. Polecamy zagubić się w tutejszych uliczkach i podejrzeć lokalne życie. W razie udaru zawsze szybko można znaleźć plażę i wskoczyć do wody. Wynajem roweru na dobę to koszt około 50 000 IDR. Dostępne są foteliki dla dzieci. Można też wynająć dorożkę ale prosimy – nie róbcie tego!

GILI TRAWANGAN PRAKTYCZNIE

Opcje transportowe sprawdźcie w naszym wpisie o Gili Air, bo jedzie się tą samą drogą i tylko wysiada przystanek wcześniej. Uczulamy na naciągaczy portowych, uaktywniających się podczas powrotu na Bali (o nich też pisaliśmy).

Na Gili wszystko jest odczuwalnie droższe niż na Bali, co nie koniecznie idzie w parze z jakością, stąd uczucie dyskomfortu dla portfela.

By nie zapłacić kroci za hotel, a jednocześnie nie narażać się na poimprezowe bóle głowy, trzeba zagubić się w wąskich, zakurzonych uliczkach. W głębi wyspy znaleźć można ustronne, spokojne i przyjemne miejsca, choć na widoki nie ma tu co liczyć. Przetestowaliśmy mały hotelik Gili Desa i z czystym sercem możemy go polecić. Większość pokoi ma fajne duże tarasy, a życie umila spory basen. Do wybrzeża stąd 10 minut spacerem lub 3 minuty na rowerze.

No i nie zapomnijcie o nocnym bazarze przy porcie! Tanio, smacznie i dużo. Idealna stołówka dla dużej rodziny.


Booking.com