Góry, klify, strome schody, dziurawe drogi, pękające opony, plaże tylko do patrzenia. Czy jest sens przyjeżdżać na Nusa Penida z dziećmi? A czy wasze dzieci lubią przygody? Bo jeśli tak, to witaj Penido!

Nie da się ukryć, że ostro wytrząsie tyłki, zanim dotrze się w najpiękniejsze zakątki wyspy. To zazwyczaj dobra godzina w jedną stronę, ale chyba wszystkie dzieciaki znają wystarczająco dużo piosenek, by ten czas wypełnić. A gdy uda się je zobaczyć trzeba poleniuchować, bez wspinaczek i obijania tyłka. To oczywiste. Tylko gdzie?

Jest taka plaża, do której dociera droga bez dziur. Crystal Beach. Uroku nie można jej odmówić – długa, szeroka, jasny piach, otoczona klifami. Ale komfortową drogą docierają tu także rzesze turystów, naganiaczy, sprzedawców usług wszelakich. Jednocześnie dzięki tejże drodze można tutaj zjeść porządny obiad i wyłożyć się na wygodnym leżaku w cieniu parasola. Można też wynająć łódź, popłynąć na wycieczkę, wypożyczyć sprzęt do snorklowania. Sami wybierzcie, co lubicie i na czym wam zależy.

Gdy leżenie plackiem zacznie się nudzić polecamy krótką wycieczkę przez klif po lewej stronie zatoki. Wąskie kamienne schody prowadzą na szczyt, a dalej w dół do plaży Pandan Beach w kolejnej zatoczce. 15 minut z pięknymi widokami, a w nagrodę niemal pusta plaża, bo komu chciałoby się pocić i wspinać. Crystal Beach jest też bazą wypadową dla wycieczek snorklingowych. Trzeba jednak trafić na dobrą pogodę i spokojne morze, co po tej stronie wyspy nie jest oczywistością, zwłaszcza w czasie pełni i w porze deszczowej. Zaś próby snorklowania z brzegu spaliły na panewce – fale rzucały nami bezlitośnie, widoczność kiepska, na dnie niebezpieczne skały. Poddaliśmy się, ale wrócimy, by sprawdzić ten teren.

Zaś północne wybrzeże dostępne jest niemal od ręki. Nie ma tu gór ani klifów, pilnujących dojścia do plaż. Wzdłuż wybrzeża biegnie droga, wystarczy upatrzyć sobie miejsce na położenie ręcznika. Najlepiej gdzieś przy warungu, bo niemal każdy ma zejście na plażę. Plaże są tutaj wąskie, w czasie przypływu zalewane falami, piach jasny, muszli mnóstwo, a fale delikatne. Można podglądać rybaków i codzienne życie mieszkańców. Wody wystarczająco spokojne do snorklowania, ale rafy tutaj, przynajmniej te dostępne z brzegu, jakoś mało interesujące. Nie ma zatykających dech widoków, ale przy dobrej pogodzie widok Bali z Agungiem na horyzoncie jest nie do pogardzenia. Polecamy Warung Pondok i Pantai Penida Minang. Dobre jedzenie, miła atmosfera, stali klienci, można spędzić tu długie godziny. Dosyć znany na wyspie Warung Jukung ma bardziej restauracyjny klimat, jednak jedzenie tutaj odradzamy. Za to plaża doskonała dla dzieci – bezpieczna, pełna huśtawek, parasoli. No i mają dobry Internet.

Jest na Penidzie coś jeszcze – Turtle Conservation. To jedno z tych miejsc, które uwielbiam jeśli chodzi o edukację ekologiczną i wyjaśnianie dzieciakom, o co chodzi z ochroną dzikiej natury. To nie ZOO, ani punkt pokazowy. Kilku młodych mieszkańców wyspy, mając do dyspozycji niemal nic, robi wszystko, by ratować żółwie. W ciągu dnia zjawiają się wolontariusze, by pomóc przy sprzątaniu i karmieniu. Mieliśmy szczęście, bo nie tylko nas wpuścili, ale załapaliśmy się na porę karmienia. Przetrzymuje się tu jaja zebrane na plażach, a potem same żółwie do czasu, kiedy bezpiecznie będą mogły wrócić do oceanu.

Polecamy jeszcze jedno miejsce na wyspie. Gdy poczujecie się zmęczeni ogromem błękitu odszukajcie Teletubisiowe Wzgórza. To kolejny kawałek Szkocji na Nusa Penida, ale tym razem soczyście zielony. Łagodne wzgórza ciągną się aż po horyzont, kojąc zmysły, a dzieciakom dając pole do zabawy. Do Tanglad wiedzie wygodna droga, ale ostatni kilometr to już wertepy. Można go jednak przespacerować. Nawet to polecamy, bo na tym zaledwie kilometrze pozbyliśmy się ostatniej czwartej opony. Znowu była przygoda, ale nie dla takich przygód namawiamy was na wizytę tutaj.

Obolałe tyłki można też wymoczyć w basenie – gdy trafi się hotel z takim, bo infrastruktura na Nusa Penida dopiero się rozwija i wybór hoteli nie jest duży. Jeśli jedziecie poza sezonem warto poszukać czegoś na wyspie. Warto też wiedzieć, jakie są plany i odpowiednio do nich wybrać miejsce. Bliżej najpiękniejszych zakątków i odcinając się od portowego życia? A może bliżej portu i z nastawieniem na codzienne podróże?

Hotelowo polecić możemy małe rodzinne miejsce – Apit Lawang. Skromne bungalowy, raczej bliżej dżungli niż plaży, za to ze sporym basenem i miejscem do biegania dla dzieciaków. Zdaje się, że byliśmy jednymi z pierwszych gości, więc trzymamy kciuki, żeby się rozwinęli. Zerkając z daleka, spodobał nam się w  Coco Resort w środku wyspy, na drodze wiodącej do Crystal Beach. Ukryty w dżungli, z dużym basenem ukrytym pomiędzy ładnymi bungalowami.

Jak dostać się na wyspę?

Trzeba dopłynąć. Można to zrobić szybko i nieco drogo – w pół godziny speedboatem za 400 000 IDR od osoby. Albo nieco wolniej i znacznie taniej – w godzinę publicznym promem za ok 50 000 IDR od osoby. Po przemnożeniu na całą rodzinę cena nie pozostawia dyskusji. Są jednak jeszcze inne uwarunkowania. Speedboaty odpływają z turystycznej plaży w Sanur niemal co godzinę. Publiczne promy odpływają z portu w Padang Bai raz dziennie, a może dwa razy dziennie, o 7 rano, a może o 10.00, jak się zdarzy to jeszcze o 15.00, choć według planu o 17.00. Loteria i test na silne nerwy. Polecamy zjawić się wcześnie rano, wtedy na pewno któryś prom się złapie. Jest jeszcze jedno uwarunkowanie. Na Penidzie bez motoru lub samochodu ani rusz, zaś własny środek transportu można na wyspę przewieźć tylko promem.

 

Znajdź nocleg na Nusa Penida:



Booking.com