Wreszcie załadowaliśmy siebie i swoje wehikuły na prom. Tym razem czekała nas dłuższa, bo 6 godzinna przeprawa z Sumbawy na Flores. Koszt wycieczki to 180 000 IDR za osobę z motorem, dziecko 35 000 IDR. Już o świcie zjawiliśmy się w porcie, bo każde źródło podawało inną godzinę wypłynięcia promu. A że prom wypływa jeden dziennie nie chcieliśmy ryzykować kolejnego dnia w ponurym Sape. Pokład nie należał do najczystszych, ani najlepiej organizowanych, ale można i warto wynająć materace, by zdrzemnąć się na podłodze lub zorganizować plac zabaw. Choć Marysi do pełni szczęścia wystarczyło towarzystwo kociej rodziny, którą znalazła w kajutach marynarzy. Jednak nic tego dnia nie ucieszyło nas bardziej, niż widok Flores na horyzoncie.

Choć nie wszyscy ruszają na wschód wyspy i tak wszyscy się we Flores zakochują.

Barwny port w Labuan Bajo puszczał do nas zachęcające oczko. Tutaj oczekiwaliśmy zasłużonej nagrody po trudach przeprawy przez Sumbawę. Mieliśmy na myśli bieżącą wodę, pralnię i pachnące łóżko, tymczasem dostaliśmy jeszcze piękną zatoczkę, plażę z rafą koralową i basen z widokiem. A wszędzie czytaliśmy, że w Labuan Bajo nie ma plaż! Polecamy hotel Sylvia, bo choć nie porywa oryginalnością, zdaje się być idealny dla ekipy z dziećmi. Jest jednak oddalony od miasta, więc dobrze dysponować skuterem. Zaś nasza kolejna nagroda to kolacja na rybnym bazarze. Nie pytajcie co jedliśmy, było pysznie, tanio i staliśmy się stałymi bywalcami tego miejsca.

Labuan Bajo to barwne portowe miasteczko usadowione na okolicznych wzgórzach. Życie tętni tu od rana do zmroku. Załadunki, przeładunki, bazary, handel się kręci. Jest gdzie się włóczyć, co obserwować i gdzie podjeść. Kiedy nocowaliśmy w centrum mogliśmy poczuć ten rytm na własnej skórze. Porywający, ale tylko wtedy, kiedy podobnie jak mieszkańcy musicie wstać bladym świtem. Polecamy i to doświadczenie, np. w sprawdzonym przez nas hotel Green Hill. Brak basenu nie ucieszy dzieci, ale dzięki widokom będzie co przed snem podziwiać.

 

W okolicach Labuan Bajo jest kilka atrakcji idealnych na dzienną wycieczkę. 50 km od miasta znajduje się wioska Tado. Uprawiają tam ryż dzieląc pola w znany tylko na Flores sposób – w pajęczynę. Tutejsza społeczność zrobiła z tego turystyczną atrakcję, bardzo przyjaźnie rozwiązaną. W szczerym polu stoi drewniany domek, w którym można napić się kawy i poprosić któregoś z mieszkańców, by zabrał nas na krótki trekking przez dżunglę. Po godzinnej wspinaczce znajdujemy się na szczycie wzniesienia, skąd widać to, co niezauważalne z ziemi – pole, przy którym zaparkowaliśmy, wygląda niczym wielka pajęczyna. To system podziału ziemi między kolejne pokolenia dzieci. Trochę zawikłany, choć brzmi logicznie. Sam środek pajęczyny to miejsce magiczne. Dwa razy w roku odbywają się tu ceremonie i składane są ofiary, które mają obłaskawić duchy przynoszące deszcz i gwarantujące owocne zbiory. Przy tej okazji podkreślę, że Flores jest wyjątkowa pod jeszcze jednym względem – jej mieszkańcy to głównie katolicy. Jednak jak wyjaśniła nam jedna ze staruszek „Jesteśmy katolikami, ale nie możemy przestać wierzyć w nasze duchy.”

Podejrzewam, że warto odwiedzić samą wioskę żyjącego bardzo tradycyjnie ludu Tado. Nie dociera tam żadna przejezdna droga, więc konieczny jest 5 godzinny trekking przez góry i noc w wiosce. Mieszkańcy są na to przygotowani, sami są przewodnikami i goszczą turystów w swoich domach. Wszystko można zorganizować w owym małym drewnianym domku w szczerym polu. Inicjatywa została wsparta międzynarodowymi środkami i przekazana w ręce lokalnej społeczności. Na tę wycieczkę nie mieliśmy czasu, ale notujemy na przyszłość. Na Flores odwiedzanie tradycyjnych wiosek to jeden z głównych punktów programu. Popularne są wycieczki do wiosek ludu Ngada w okolicach Bajawy. Tado jest mniej znana, co rokuje dalekie od Cepelii wrażenia. Spędzenie tutaj nocy pozwala przyjrzeć się ich życiu, inaczej jesteśmy tylko przechodniami wstydliwie zaglądającymi pod strzechy. No i jest to rozwiązanie dla tych, którzy nie eksplorują całej wyspy, tyko pozostają w okolicach Labuan Bajo.

Około 30 km od miasta znaleźć można dwa wodospady, nieco dalej wulkaniczne jezioro, gorące źródła i zwyczajnie niezwyczajne okoliczności przyrody. No i najważniejsze – życie podwodne oraz ostatnie żyjące smoki! Żyją właśnie tutaj, na wyspach przy zachodnim cyplu Flores. Dlatego samoloty z Denpasar przylatują do Labuan Bajo kilka razy dziennie wypełnione po brzegi turystami. Choć nie wszyscy ruszają dalej na wschód i tak mam wrażenie, że wszyscy się we Flores zakochują. Bo ta wyspa jest po prostu piękna.