Ostatnio zapraszaliśmy Was do wspólnej nauki języka angielskiego. Teraz mała odmiana. Zapraszamy do czytania książek. Co nie znaczy, że macie zapominać o angielskim!
Przyłączyliśmy się do projektu PRZYGODY Z KSIĄŻKĄ. Dlaczego? Bo za mało czytamy. Przyznajemy się. Z żalem wielkim i obietnicą poprawy. Bo przecież książka może być wielkim przyjacielem w podróży. Pomaga skrócić długie godziny w samolocie, ubarwić monotonną jazdę samochodem, zapomnieć o uciążliwych warunkach w autobusie. Mamy przyjaciół, którzy czytają więcej niż my, więc postanowiliśmy wciągnąć ich do zabawy — będziemy pożyczać ich ulubione książki, czytać je i opowiadać, czy nam się spodobały.
Zaczynamy od książeczki Hani.
Hania to koleżanka z przedszkola. Jedna z tych, z którymi łapiemy się za rękę już pierwszego dnia i chętnie wymieniamy lalkami. Hania nie mogła się zdecydować, która książka jest jej ulubioną. Teraz czyta znacznie grubsze i mniej kolorowe. Ale „Smoka Wawelskiego” dostała od swojej babci dawno dawno temu i chyba po prostu ma do niej sentyment.
„Smok Wawelski” Urszula Kozłowska
Miękka, „puszysta” okładka. Duży format, zwłaszcza w rękach malucha. Grube kartki, nie do zdarcia czy wygięcia. Mnóstwo kolorowych ilustracji. Całe mnóstwo. Rozlewają się po całej książce, tylko czasami ustępując miejsca tekstowi. Teksty krótkie i rymowane. Zaledwie dwie zwrotki na stronę. No właśnie, czyta się „Smoka Wawelskiego” jak piosenkę. Może można by go nawet odśpiewać! A historia? Wszystkim dobrze znana. O groźnym smoku, który zamieszkał pod Wawelem i straszył mieszkańców Krakowa. O dzielnym Szewczyku, który sprytem pokonał smoka. Ale przecież do fajnych historii wszyscy lubimy wracać.
Dzięki barwnym ilustracjom jest to doskonała książka dla tych, którzy lubią patrzeć i opowiadać, bardziej niż słuchać. Dlatego Marysi się spodobała. Przerywała czytanie krótkich zwrotek, ale o damach dworu mogła długo opowiadać. No i oczywiście o smoku. Ze swoimi różowymi skrzydłami i chytrym uśmieszkiem był dla niej cudownym bohaterem. Nie mogła zrozumieć jak to możliwe, że jest tym złym. Ale to dobra nauka, bo przecież nie wszystko co piękne i błyszczące jest wartościowe. Gdy już udało nam się dobrnąć do końca, Marysi zabrakło jednego jeszcze obrazka — jak smok wypił Wisłę i pękł jak balon. Miłość do smoka krótką była.
Fajna i barwna książeczka. Dla maluchów polecamy. A my, choć kochamy barwne ilustracje, chyba będziemy szukać więcej tekstu.
Komentarze