Jeszcze rok temu użalaliśmy się nad losem snorklujących rodziców. Marysia nie pływająca. Jeszcze zbyt mała, by zostawić ją samotnie na plaży. Wejście na głęboką wodę kończyło się lamentem, bo np. ukuła ją rybka z noskiem długim jak igła. Minął zaledwie rok, a świat snorklującego rodzica wygląda zgoła inaczej.

Ćwiczenia w basenie zrobiły swoje. Marysia uwielbia wodę. Najpierw krok, po chwili plusk, potem już skok. Najpierw dmuchane koło, potem dmuchane rękawki, po chwili starcza tylko deska. Najpierw z tatą u boku, potem w zasięgu wzroku, teraz słyszymy tylko plusk wody i krzyki w oddali. Nawet zaczyna nas to martwić, bo wiecie jak to bywa z nadmiarem pewności siebie.

Teraz refleksje różne nas nachodzą nad upływającym czasem… Najpierw jesteś wolnym ptakiem, potem pojawia się malutek i pewne życiowe przyjemności znikają lub zmieniają swój charakter. Ale niezauważenie mijają kolejne lata i nagle odkrywasz, że znowu możesz z nich korzystać, jak kiedyś. Z tą tylko różnicą, że obok kręci się malutek, teraz jako twój towarzysz.

Jedną z takich przyjemności było snorklowanie. Mam na myśli wspólne snorklowanie. Pływanie obok siebie i nakręcanie się, by popłynąć jeszcze dalej. I teraz znowu możemy to robić. Możemy razem wypłynąć łodzią na pełne morze, wskoczyć do wody i wspólnie zanurzyć głowę pod powierzchnię. A gdzie Marysia? Tuż obok! W dmuchanym kółku lub w kapoku krąży wokół nas. Kręci się, pluska i nawołuje. Nie jest dla niej problemem wprost z łódki wskoczyć do głębokiej wody. Zuch dziewczyna! My zaś co chwila opowiadamy jej, co widzieliśmy pod wodą. Kolejny krok zrobimy na następnej snorklowej wyprawie — dziecięca maska i rurka. Wtedy już wszyscy będziemy mogli poobserwować podwodny świat. Już się nie mogę doczekać, kiedy po raz pierwszy zanurzy głowę w kolorowej rafie i zobaczy te cuda. To dopiero będzie dla niej łał.

A tymczasem… cieszy się ciepłą wodą, podziwia jej kolory, skacze, chlapie i zanurza się coraz głębiej. Wie już, jakie jest najfajniejsze miejsce na łódce i wspina się tam bez pytania. Nie straszne jej fale, bujanie, ani kibelki, w których sikając trudno utrafić do celu. Bo jak rzekła, w któreś wakacje musimy zamieszkać na łódce.