Wybór „fotelu” jak mówi Marysia, to istotna kwestia. Patrzymy czy tanio, wygodnie, czy robaki nie biegają, a widok zza okna łapie za serce. Jednak podróżując z dzieckiem trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jedną rzecz – w pewnych „fotelach” być z dzieckiem nie należy. Zakłóca to równowagę miejsca i wprowadza lekkie uczucie napięcia. Trzeba umieć to wyczuć.

Nie jest istotne, czy maluch krzyczy i awanturuje się, czy ciągle śpi i nikt nie wie o jego istnieniu, czy może jest super towarzyszem zabawy. Dziecko to dziecko, a oni go nie chcą. Jak rozpoznać gdzie maluchy nie są mile widziane?

Powiedz, że szukasz pokoju dla dwóch osób. Dopiero po kilku oddechach dodaj, że z dzieckiem. I obserwuj, bacznie obserwuj wyraz twarzy. Nie rozglądaj się czy okolica fajna, nie przeglądaj cennika, tylko patrz prosto w oczy. Czy „przeciwnik” wstrzymał oddech, zaczął nerwowo mrugać, rozejrzał się dookoła szukając wsparcia, zawiesił głos, by znaleźć odpowiednie słowa? Tak? No to już wiesz.

Czasami podobne miny są tylko przejawem zdziwienia, że chciało nam się z dzieckiem na koniec świata przyjeżdżać. By się upewnić, brnij dalej – poproś o pokazanie pokoju. Jeśli rzeczywiście nie chcą u siebie dzieciatej rodzinki, zaczną wyciągać asy z rękawa. Okaże się, że dostępny jest tylko pokój na piętrze, prowadzą do niego strome schody, toalety są na zewnątrz, a warunki wyjątkowo spartańskie. Jeśli po tej serii jeszcze się nie poddasz, przychodzi duży kaliber – znają hotel idealny dla dzieci! Co więcej, mogą zadzwonić i sprawdzić, czy są wolne miejsca. Najbardziej zdeterminowani zaoferują nawet podwózkę. Myślę, że na tym etapie trzeba już poprzestać.

Sami także możecie szybko rozpoznać podobne miejsca. Nie mają na drzwiach tabliczki „no kids”, ale są inne oznaki: głośna muzyka i wyraźnie imprezowy nastrój, bar centralnym punktem hotelu, wypełniony ludźmi bez względu na porę dnia, średnia wieku gości dosyć niska, a większość z nich ma kaca.

Można iść w zaparte i próbować udowodnić im, że dziecko nie takie straszne. Tylko po co? Pomyślcie o sobie w czasach, kiedy nie mieliście dzieci… No właśnie. Ponadto uwierzcie, sami czulibyście się tutaj lekko nie na miejscu.