Dzień zapowiadał się długi. Wczesna pobudka, busem do portu, rejs speedboatem, wypożyczenie samochodu i przeprawa na południe wyspy. Mimo to jeszcze przed zachodem słońca wkroczyliśmy triumfalnie na plażę i… oniemieliśmy. Nieco później, zajadając grillowaną rybę długo rozmyślaliśmy nas dylematem „dlaczego ludzie przyjeżdżają plażować na Bali?!?”. Żadna z balijskich plaż równać się nie może z plażami Lomboku.

Wielkie, rozległe, szerokie. Piach miękki i jasny. Fale duże, ale nie porywające. Wszystko zamknięte w urokliwych zatokach, za którymi widać góry, na horyzoncie skały, po bokach klify. I te zachody słońca, dziesiątki rybackich łodzi, wypływających na połów kałamarnic. Pięknie! Czy wspominałam, że woda cieplutka?

Selong Belanak. Jedna z najpiękniejszych plaż południowego Lomboku. Do tego łatwo dostępna i mogąca pochwalić się przyjazną infrastrukturą – jest co zjeść, czego się napić, można wypożyczyć deskę do pływania, są parasole, by schować się przed słońcem. W okolicy znaleźć można wiele równie pięknych zakątków – Mawi, Serangan, Torok, Telawas. Jest tam nawet piękniej, jeszcze bardziej dziko. Ale poza piachem nie ma nic. Czasami znajdzie się mały sklepik, ale nie zawsze otwarty. Prowiant można zabrać ze sobą, ale kiedy nie ma gdzie schować się przed słońcem jest kiepsko, bo tutejsze słońce nie zna litości. Wsiądźcie więc na motor i objedźcie okolicę, zobaczcie te cudowne widoki, puste drogi, dzikie plaże. A potem wróćcie na Selong Belanak. To także jedna z najlepszych plaż do nauki surfingu. Pod ręką jest mnóstwo wypożyczalni sprzętu oraz gotowych do pomocy instruktorów. Ale spokojnie można tylko leżeć i wzdychać, zachwycając się okolicznościami przyrody.

Miasteczko jest niepozorne. Hotelików zaledwie kilka. Jest jedno miejsce, gdzie można pójść na jogę – znają je w każdym hoteliku i oferują podwózki na wzgórze. To jedno z piękniejszych miejsc, w jakich przyszło mi ćwiczyć. No i to tyle, nie ma tu wiele więcej do robienia poza plażowaniem i kręceniem się dookoła. Nie ma nawet gdzie zjeść poza plażą i hotelowymi restauracjami. Po zachodzie słońca wszystko zamiera. Bo całe  życie południowego Lomboku kręci się wokół Kuty.

Kuta na Lomboku ma tyle wspólnego z Kutą na Bali, co samo Bali z Lombokiem. Czyli niewiele. To największe miasto na południu wyspy jest jak podróż w czasie i przestrzeni – Bali sprzed wielu wielu lat. Jest tu kilka krzyżujących się ulic pełnych barów, sklepików i restauracji. Tuż za nimi hotele i hoteliki wszelkiej maści. Jest co robić i w czym wybierać, co na Lomboku nie jest regułą. Od prostych hostelików po Novotel. Od tanich warungów po wykwintne restauracje.

A po imprezie i pobudce? Wszyscy biegną na plaże! Głównie surferzy, bo to oni rządzą w tym zakątku Lomboku. Początkujący jadą na Selong Belanak, by wieczorem wrócić do pełnej życia Kuty (to zaledwie 30 min skuterem). Zaawansowani odwiedzają Gerupuk, Mawon. Ale plaże są nie tylko dla surferów. Za najpiękniejszą w okolicy uchodzi Tanjung Aan. Nie bez powodu. Nigdzie nie dotykaliśmy tak delikatnego piachu. Wody są spokojne, bo zamknięte w głębokiej zatoce. Cisza i spokój. Ludzi zazwyczaj niewielu. Małe warungi zapraszają na przekąskę, mieszkańcy na pogawędkę. Spacer w jedną stronę zawiedzie do malowniczych skał, w drugą na zielone wzgórze, skąd roztacza się piękny widok na zatokę i to, co w głębi wyspy, czasem nawet na majestatyczny wulkan Rijani. O zachodzie słońca dodatkowe efekty tworzy cofająca się z odpływem woda. Gdy przyjdzie zmęczenie leżeniem warto wsiąść na skuter i zrobić wycieczkę po okolicy – do pobliskiej wioski Gerupuk, by podejrzeć spokojne lokalne życie, by wdrapać się na wzgórze za wioską, skąd widok na kilka kolejnych zatok jest powalający.

Nęcąco może brzmieć pomysł podróży na Pink Beach, słynącej z różowego piachu. Choć to zaledwie 50km dotarcie tam zajmuje ponad dwie godziny, przy czym godziny potrzeba na przejechanie ostatnich 10 km bez asfaltu. Męcząca, kradnąca czas wycieczka, zaś plaża ma się nijak do wspomnianych wcześniej. A czy różowa? Może odrobinę.

Jest jeszcze miejska plaża w samej Kucie, ale to typowo miejska plaża – bardzo fotogeniczna, ale mało sielska. Od zachodu lokalna przystań pełna wyrzuconych na brzeg kutrów, małe molo i skromne domy mieszkańców miasteczka. Od wschodu bardziej wyjściowo – deptak, malownicze skały, plac zabaw (nocą zbyt ciemny, w ciągu dnia zbyt rozgrzany przez słońce). Ale warto wpaść na wieczorny spacer przed kolacją.

Atrakcją okolicy są jaskinie pełne nietoperzy. W drodze z Kuty do Selong Belanak znajdziecie ich parę. Najpopularniejsza – Goa Gale Prabu. – stoi tuż przy drodze i trudno ją przeoczyć. Polecamy jednak inne miejsce. Na wzgórzu nad plażą Areguling, skąd dookoła widać tylko kamieniołomy, po prawej stronie widać ścieżkę i znak. Zatrzymajcie się, zaparkujcie i podążajcie za strzałką. Zagadnijcie do przesiadujących tu chłopaków, by wprowadzili was do Goa Guwun Prabu. Cenę biletu można negocjować. Może rozpalą skorupę kokosa, by w jaskini pojawiły się widowiskowe efekty gry światła i dymu. Może też zaproszą was na wycieczkę w głąb jaskini. Jeśli nie, sami poproście. A gdy zdecydujecie się na ten spacer nie patrzcie pod stopy! My z Marysią spojrzałyśmy i zakończyłyśmy wycieczkę w podskokach, bo przekonałyśmy się, dlaczego podłoże jest tak miękkie i co nas tak smyra po łydkach. Tak, to one! Tysiące karaluchów, nieco mniej pająków i trochę węży. Kto nie czuje odrazy, będzie miał co wspominać.

By to wszystko odkryć wsiądźcie na skuter i jedźcie przed siebie. Czysta przyjemność. Większość dróg na Lomboku jest w bardzo dobrym stanie. Puste i szerokie. Gdzie takie uraczycie na Bali? Piękne wzgórza z widokiem na ocean i białe plaże. Gdzie na Bali je znajdziecie? Lombok jest fantastyczny.

LOMBOK PRAKTYCZNIE

Jeśli zmierzacie na południowe wybrzeże Lomboku, a zwłaszcza do Kuty, polecamy zapomnieć o promach i speedboatach. Loty z Bali na Lombok są wygodne, krótkie i bardzo tanie – tańsze niż koszt szybkiej łodzi i transportu z przystani. To szybsze i wygodniejsze rozwiązanie. Z lotniska do Kuty można dojechać w 20 minut, zaś podróż z Sengiggi zajęłaby 2 godziny. Na wyspie przydaje się skuter. Można go wynająć już na lotnisku, dogadując się wcześniej z wypożyczalnią. Podobnie jest z samochodem.

Noclegi na Lomboku są nieco droższe niż na Bali i nie wszędzie jest ich duży wybór. W Selong Belanak zdecydowaliśmy się na Ola Ola Lombok. Mały, kameralny i pachnący nowością hotelik. Do tego serwują pyszne śniadania. Polecamy! W okolicach Kuty można już wybierać. Jest niewiele miejsc przy plaży, bo też tutejsza plaża nie należy do tych widowiskowych. Polecamy szukać w głębi lądu. Jedno z tańszych i wartych uwagi miejsc to SAME SAME Bungalows. Kto dysponuje większym budżetem niech zerknie do MANA, pięknie położonego i ciekawie zaprojektowanego hoteliku, serwującego pyszne jedzenie i zajęcia z jogi.

Jedzenie w Kucie zasługuje na dłuższą wzmiankę, bo tutaj na jedzeniu nigdy się nie zawiedliśmy. Po pierwsze, rybami można się objadać do szaleństwa. Stoły przed warungami serwującymi owoce morza uginają się od świeżo złowionych sztuk. Po drugie, znajdziecie tu wiele nie indonezyjskich kuchni na najlepszym poziomie. Miejsce, w którym się zakochaliśmy to SeaSalt – malutka restauracyjka przy miejskiej plaży, gdzie serwują dania inspirowane kuchnią grecką. Przy centralnym skrzyżowaniu miasteczka zaskoczy was restauracja, niczym wyjęta z Marrakeszu – to El Bazar. Jeśli macie ochotę na dobre jedzenie i dłuższą zabawę polecamy Dream Pipe. A jest tego znacznie więcej. Gdy chcecie szybkiego i taniego jedzenia, znajdźcie warung na wózku, który wieczorami ustawia się przy głównym skrzyżowaniu miasteczka. Gwar na małych uliczkach utrzymuje się do późnych godzin. Nic dziwnego, że większość odwiedzających południe wyspy zatrzymuje się właśnie w Kucie.

Znajdź dla siebie nocleg w Kucie na Lomboku

Booking.com