Bali w październiku. Gorąco i wilgotno. Marzy się nieco ochłody, świeżości w powietrzu, może nawet deszczu. Nic trudniejszego, przecież mieszkamy w Indonezji. Wystarczy zmienić wyspę, by znaleźć się w innej strefie klimatycznej. Ot i urok tego niezwykłego, rozległego kraju. Dwie wyspy dalej rozpoczął się już monsun. Do tego jest górzyście i chłodno. Zapraszamy na Sumatrę!
Sumatra to duża wyspa, mająca wiele do zaoferowania – góry, wulkany, jeziora, dżungla, orangutany. My mieliśmy do dyspozycji zaledwie tydzień szkolnych ferii, trzeba więc było wybrać. Za czym tęskniliśmy najbardziej – za chłodem i rześkim powietrzem? Wybór był prosty – jedziemy nad jezioro Toba.
Pora deszczowa rozpoczęła się w połowie września i deszcz nas nie oszczędzał. Ale nie uziemił nas w jednym miejscu. Chociaż… okolice jeziora Toba są idealne dla pragnących ucieczki, zresetowania pędzących myśli, szukających ciszy i spokoju.
Można się tu lenić z czystym sumieniem, bo zasadniczo nie ma wiele więcej do robienia poza podziwianiem okoliczności przyrody, leżeniem z książką i gapieniem się w taflę jeziora.
Toba. Największe powulkaniczne jezioro świata, jedno z największych jezior na naszej Ziemi. Długie na 100 km i szerokie na 30 km. Powstało w skutek erupcji superwulkanu, która to około 70 tysięcy lat temu spowodowała wulkaniczną zimę i globalne ochłodzenie. Dzisiejsze jezioro wypełnia kalderę owego wulkanu. Znajduje się na wysokości 900 m n.p.m. dzięki czemu panuje tutaj przyjemny chłód (20°C to już chłód?). Momentami jezioro wygląda jak morze. Zaś wokół niego toczy się powolne życie Bataków. To lud przybyły prawdopodobnie z terenów Tajlandii i Birmy. Żyjąc w otoczeniu gór przez całe stulecia Batakowie pozostawali w izolacji. Równocześnie stanowili jedno z najbardziej wojowniczych plemion żyjących na Sumatrze.
Obecnie do wiosek Bataków chętnie przybywają turyści. Najcenniejsze są hotele z widokiem na jezioro. Znajdziecie ich sporo na Samosir – wyspie na wyspie na jeziorze. Tuk Tuk to najpopularniejsze i najbardziej urokliwe miasteczko na tejże wyspie na wyspie. Tuż obok jest Tomok, choć tutaj zauważa się pewne pobudzenie, napędzane rytmem lokalnego życia. Nie inaczej jest w Parapat, w którym większość turystów przystaje tylko po to, by wsiąść na łódkę, płynącą na Samosir. W każdym z nich, w sezonie czy poza nim, życie zdaje się być nieco zamarłe.
Co tu robić oprócz delektowania się naturą i zatapiania w lekturze? Wypożyczyć skuter i delektować się jadąc. A jechać można dookoła wyspy, na jej przeciwległy brzeg, na kraniec północny lub południowy, wzdłuż wybrzeża lub przez góry. Polecamy każdą z tych opcji. Jadąc na północ można podglądać leniwe życie w wioskach wzdłuż wybrzeża. Warto zwolnić i przyjrzeć się lokalnej architekturze – tradycyjnym domom o strzelistych dachach, nawiązujących kształtem do łodzi. Maleńkie okienka, strome schody, bogate zdobienia i kurnik dookoła. Batakowie nadal tu mieszkają. Tradycyjna zabudowa to dwa rzędy podobnych domów, w których jest dosyć ciasno i ciemno, więc codzienne życie toczy się na podwórku pomiędzy nimi. Te domy to odzwierciedlenie kosmologii Bataków. Przestrzeń pod domem zamieszkują złe moce i trzymane są tam zwierzęta, po schodach wchodzi się do pokoi domowników, zaś pod wysokimi dachami żyją duchy przodków i trzymane są rodzinne skarby.
Znaleźliśmy też kilka miejsc przybliżających lokalną kulturę. Najciekawszy zdaje się być skansen w wiosce Siallagan. Można tu podejrzeć tradycyjne domy, w tym dom króla, oraz kilka archeologicznych artefaktów – grobowiec władcy, miejsce zgromadzeń oraz miejsce składania ludzkich ofiar. To niezwykle ciekawy wątek historii Bataków, bowiem byli oni kanibalami. Rytualnymi kanibalami – nie zjadano ludzkiego mięsa z głodu, bo jedzenia na tych płodnych ziemiach nie brakuje. Zjadano je, by wzmocnić tondi – siły witalne swojego ciała i umysłu. Rytuały odbywały się bardzo rzadko, a zabijano tych, którzy popełnili poważne zbrodnie. Jednak watek kanibalistyczny został rozsławiony – kiedyś by odstraszyć wrogów, dzisiaj by zwabiać turystów.
Batakowie zjadali ludzkie mięso. Nie z głodu, ale by wzmocnić tondi – siły witalne swojego ciała i umysłu.
Na północnym cyplu wyspy leży wioska Simanindo, która przyciąga turystów pokazami lokalnych tańców. Można je ogląda każdego dnia o 10.00 rano. Jadąc dalej docieramy do miejsca, gdzie Samosir styka się ze stałym lądem. Wystarczy kilka minut, by znaleźć się po drugiej stronie i spojrzeć na wyspę z innej perspektywy. Polecamy! Jest tu górzyście, więc i widoki warte uwagi. Nad samym jeziorem znajduje się kilka punktów widokowych, jak sławny Tele, ale wystarczy pojechać motorem przed siebie.
Ale wróćmy na wyspę. Jest tu wiele plaż! Ukryte między wioskami, zazwyczaj dzikie i puste. Ale są też plaże przygotowane do wypoczynku, z grillami, warungami, toaletami i placami zabaw.
Gdy od Tuk Tuk pojechać w przeciwnym kierunku jest nawet piękniej. Do tego puściej i jeszcze bardziej górzyście. Drogi bardziej kręte i szalone. Małe warungi z lokalną kawą i smażonym ryżem. Na wzgórzach małe jeziora i odmienny krajobraz. Nie będzie plaż, ale widoków nikt wam nie odbierze.
Informacje praktyczne
Lotnisko w Medan na Sumatrze jest zaskakująco duże. Ale podobno jest plan, by zrobić tutaj drugie Bali, więc nie bez powodu. Lotnisko zbudowano także tuż obok jeziora Toba, jednak nie obsługuje jeszcze wielu lotów. Do Medan najłatwiej i najtaniej dostać się z Kuala Lumpur .
Medan to stołeczne miasto Sumatry, bardzo lokalne, ale sprawia przyjazne wrażenie. Chętnie byśmy chwilę zabawili, choć z reguły ludzie tego odradzają.
Delektujcie się porannymi kąpielami w jeziorze, lekturą i pięknem przyrody. I pysznym jedzeniem, jeśli wybierzecie Romlan.
Na jezioro dotarliśmy z Medan taksówką i jest to chyba jedyne rozwiązanie dostępne dla turystów. Koszt taksówki – 550 000 rupii. 4 godziny jazdy jeśli wybierzemy drogę autostradą. Docieramy do Parapat, gdzie należy złapać łódkę, płynącą na wyspę Samosir. Uwaga, w Parapat znajduje się kilka przystani, warto potwierdzić w hotelu, z której należy wypłynąć. W temacie hoteli trafiliśmy na najlepszy – Romlan. Całkiem przypadkiem, bo zwabił nas bungalow w kształcie tradycyjnych domów Bataków, nad samym brzegiem jeziora. Okazało się szybko, że ma wiele innych zalet – przystępne ceny, przemiła obsługa, lokalizacja fantastyczna, no i kuchnia! Palce lizać. Powiem tylko, że nie odwiedziliśmy żadnego innego warunga w okolicy. Zresztą poza sezonem niemal wszystko zamknięte i tylko wiatr hula po ulicach. Tymczasem w Romlan ciepła, rodzinna atmosfera i pączki na podwieczorek. Nie szukaliśmy niczego więcej.
Warto pamiętać, że okolice Toba to góry. Pogoda zmienia się szybko, pada częściej i jest chłodno.
Komentarze