Podróż przez Sri Lankę to istne szaleństwo. Jest szybko, wariacko, bywa niewygodnie i trwa to mnóstwo czasu. Gdy podróż się kończy boli głowa, tyłek i plecy. Za to można podróżować na mnóstwo sposobów, super tanio, a za oknem przesuwać się będą takie widoki, że nosa nie odkleicie od szyby.

Autobusy

Autobusy na Sri Lance to największe szaleństwo wśród wszystkich, a to dzięki ich kierowcom. Wariaci, samobójcy, ludzie znad krawędzi. Usłyszycie mnóstwo określeń i w każdym będzie nieco prawy. Gdy idąc drogą zauważycie zbliżający się autobus zachowajcie ostrożność i przyklejcie się do pobocza. Gdy zechcecie go złapać wystarczy machnąć ręką. Zatrzyma się na pewno, bez względu na prędkość, z  jaką akurat pędzi. Gdy tylko wsiądziecie, szybko siadajcie. Jeśli nie ma miejsca, złapcie się mocno poręczy. Obiema rękami! Jeśli wejdziecie obładowani torbami, zadbają o was inni pasażerowie — zabiorą wasze bagaże i zadbają o nie. Oni wiedzą, że tutaj trzeba mieć obie ręce do dyspozycji. Oprócz silnych rąk trzeba też mieć silną głowę. Lokalna odmiana disco polo na pełen regulator potrafi rozsadzić szare komórki. Siadając zwróćcie uwagę, czy kolumna nie wisi nad waszą głową. Te autobusy to szalona codzienność każdego mieszkańca Sri Lanki, zwłaszcza gdy trzeba się sporo przemieszczać. Kursują często, nie trzeba patrzeć na rozkład, dojeżdżają niemal wszędzie. Lepiej tylko nie mieć choroby lokomocyjnej.

Podróżowanie po Sri Lance to istne szaleństwo. Jest szybko, wariacko, bywa niewygodnie i trwa to mnóstwo czasu.

Mimo całego szaleństwa uwielbiamy autobusy na Sri Lance. Nawet z dudniącą muzyką i migoczącymi światełkami wokół portretów buddy. Nawet mimo bólu głowy. Otwarte okna, wiatr buchający w twarz, uśmiechnięci pasażerowie i fale przesuwające się za oknem. Wszystko to ma w sobie mnóstwo niecodziennego uroku i rekompensuje niedogodności. Przy odpowiednim nastawieniu można się nawet zdrzemnąć, co Marysia często praktykowała. Zresztą, jakby inaczej przy takim bujaniu! A miejsce dla dziecka zawsze się znajdzie, nawet w przepełnionym autobusie.

Na krótkich dystansach autobusy na Sri Lance to super rozwiązanie. Dłuższych dystansów raczej nie pokonują, ale przy odrobinie kombinacji w kwestii połączeń, można nimi dojechać na drugi koniec wyspy. Jednak kilkunastu godzin z przesiadkami nie polecam. Przebycie 300 km zajęło nam niemal 10 godzin. Raz to zrobiliśmy i przesiedliśmy się do pociągu.

Pociągi

Pociągi na Sri Lance to prawie legenda. Wyobraźcie sobie długi skład, pędzący przez soczyście zielone wzgórza, pasażerowie siedzą na dachu, wieszają się na drzwiach lub siadają w drzwiach machając nogami. Macie ten obraz przed oczami? Tak właśnie wygląda to na Sri Lance. No może na dachu nie można już siedzieć, ale reszta składu jest do waszej dyspozycji. Jeśli tylko nie obawiacie się, że urwie wam nogę, możecie uwiesić się na schodach. Jeśli nie macie odwagi, otwórzcie okno i wystawcie głowę. Gdziekolwiek nie pojedziecie będzie co oglądać. Pociągi jadące wzdłuż wybrzeża pędzą praktycznie tuż przy plaży. Te w górach suną wzdłuż szczytów, między zielnymi plantacjami herbaty. Gdy przebijają się przez miasta, wiją się między domami.

Pociągi na Sri Lance są równie tanie, ale o niebo wygodniejsze od autobusów. Można się wyspać, pospacerować, poznać nowych znajomych lub skosztować smakołyków lokalnej kuchni u pociągowych sprzedawców. Pociągi z nikim się nie ścigają po zatłoczonej drodze, suną dostojnie tam, gdzie inne wehikuły nie mogą dotrzeć. Choć zdaje się, że pędzą, podróż nimi również zajmuje wiele godzin. Pokonanie 300 km to znowu dobrych 9 godzin.

Samochód

Jest jeszcze opcja wynajęcia samochodu. Oczywiście jest najdroższa z wymienionych. Dzienny koszt takiej zabawy to około 100 zł. Zyskujemy niezależność, ale ktoś musi się poświęcić i prowadzić, co na tutejszych drogach może być wyzwaniem. No i wcale nie wychodzi krócej. Nawet w opcji samochodowej przejechanie trochę ponad 200 km zajęło nam 6 godzin.

Podróżując przez Sri Lankę kluczowe jest dobre opracowanie trasy. Krótkie wypady zwyczajnie nie mają sensu, bo połowę czasy spędzimy w podróży. Trzeba trasę opracować tak, by „jednym ciągiem” zobaczyć jak najwięcej, przemierzając w miarę krótkie odcinki. Pozwoli to dużo zobaczyć, bez nadmiernego męczenia się w podróży. I niech nie zwodzi was mały rozmiar wyspy —  to wcale nie znaczy, że można szybko gdzieś wyskoczyć i wrócić na plażę.