W podskokach wsiedliśmy rano do samochodu. Jest przygoda! Jedziemy w głąb wyspy! Przed nami 200 km drogi to chyba będziemy na miejscu koło południa i mamy mnóstwo czasu na poznanie Kandy i zobaczenie legendarnego zęba Buddy. Marysia nie mówi już o niczyj innym, jak o tym zębie.
Niestety około południa nie byliśmy jeszcze nawet w połowie drogi. Choć jechaliśmy bez ustanku. Choć kawałek przejechaliśmy autostradą. Choć było przed godzinami szczytu. Droga najczęściej wąska i zatłoczona. Trudno rozwinąć bardziej zawrotną prędkość niż 50 km/h. Chyba tylko jednym się to udawało — autobusom. Wrrrr. Być ich pasażerem, to zupełnie inna bajka, niż być ich rywalem na drodze. Wyprzedzą wszystkich, w każdych warunkach i w każdym momencie. Nie zwolnią na zakręcie, na podwójnej ciągłej, ani jadąc na trzeciego. Są bezlitośni. Raz tylko, w stanie poważnej irytacji, postanowiliśmy zrobić to samo i co?! Drogę zagrodziła nam policja. Na szczęście skończyło się symbolicznym „mandatem”. Jechaliśmy dalej wytrwale, choć miny nam rzedły. Dobrze, że zabraliśmy ze sobą książki i gry (obecnie króluje u nas „Koszmarny Karolek”). Dotarliśmy do Kandy popołudniu. Wpadliśmy do pierwszego taniego hoteliku, rzuciliśmy torby i ruszyliśmy w miasto.
Kandy to kulturalna stolica Sri Lanki. Tego nie mogliśmy się dopatrzeć. Kandy to także najświętsze miasto Sri Lanki. I to wyczuwa się najsilniej.
Kandy to góry i jezioro. Rzeczywiście widać je z każdego punktu miasta. Kandy to kulturalna stolica Sri Lanki. Tego akurat nie mogliśmy się dopatrzeć. Po 20.00 trudno znaleźć miejsce, by napić się kawy. Wybór miejsc, gdzie można zjeść kolację, także nie powala. Po zmierzchu ulice pustoszeją, robi się ciemnawo, niemrawo i właściwie nie zostaje nic innego, jak pójść do hotelu. Kandy to także najświętsze miasto Sri Lanki. I to wyczuwa się tutaj najsilniej.
Dalada Maligawa. Świątynia Zęba. Miejsce pielgrzymek wyznawców buddyzmu z całej wyspy, bo pielgrzymka tutaj dobrze wpływa na karmę. Ubrani w białe stroje przybywają całymi rodzinami, całymi autokarami. Chcą podejść jak najbliżej najświętszej relikwii — zęba samego Buddy! Jak głosi legenda ząb został wykradziony ze stosu pogrzebowego, a w IV wieku przeszmuglowany na Sri Lankę we włosach księżniczki Hemamali, uciekającej na wyspę przed armią hinduską. Ochrona zęba stała się królewskim obowiązkiem. Z czasem stał się on symbolem władzy, bo kto ma zęba, ten rządzi wyspą. Dlatego świątynia w Kandy zbudowana została przy królewskim pałacu.
Ząb można zobaczyć. No prawie, bo jest zamknięty w złotym relikwiarzu, na który składa się osiem złotych pojemników, i ustawiony w specjalnym pomieszczeniu. Drzwi do niego uchylane są trzy razy dziennie podczas uroczystości zwanej puja. Tłumy wiernych już długo wcześniej ustawiają się w pobliżu i wyczekują. Gdy rozbrzmiewa bębnienie znaczy, że rozpoczyna się ceremonia. Atmosfera robi się gorętsza, wszyscy wstają, zaczynają się tłoczyć, stawać na palcach, wystawiają swoje aparaty. Chcą zobaczyć choć rąbek złotego relikwiarza. Marysia bardzo chciała, jednak nie relikwiarza, ale prawdziwego zęba Buddy. Ostatecznie była mocno rozczarowana tłumem i złotem, które go otaczały. Chyba liczyła na mały biały ząbek, może nawet z czarną dziurką, na aksamitnej czerwonej poduszce.
Cała świątynia to rozległy kompleks budowli. Miło się tutaj pokręcić i poobserwować religijne obrzędy — kłanianie się nad kadzidełkami, palenie świeczek, składanie darów, wspólne modły i śpiewy. Można też zobaczyć wypchanego słonia! To słoń wielce zasłużony, który przez wiele lat, niosąc na grzbiecie relikwiarz z zębem Buddy, prowadził procesje podczas święta Esala Perahera. Dziw wielki, ale Marysi słoń nie zainteresował. Na dłużej zatrzymała się przy półce z książkami o buddyzmie.
Wstęp do świątyni całkiem drogi – 1000 rupii. Dzieci nie płącą, ale płaci aparat fotograficzny. Bardzo nie lubię tych praktyk na zdzieranie pieniędzy. Jednak najbardziej zabawne i przykre jednocześnie było pobieranie opłaty za… obowiązkowe pozostawienie butów w schowku. Schowanie klapków do torby nie wchodzi w grę — zostałam przyuważona na tym niecnym czynie, zmuszona do wyjęcia ich z torby i oddania w najwłaściwsze ręce.
Kandy trudno ominąć. Łatwo się tutaj dostać, a jednocześnie jest doskonałą bazą do wypraw wgłąb wyspy. Sprawdźcie miasto i jego okolice, a jeśli znajdziecie coś, dzięki czemu zyskało miano kulturalnej stolicy kraju, dajcie znać.
Komentarze