Ta książka jest świetna! Choć na początku wydawała się zwyczajnie dziwna. Jednak potem, gdy pojawił się pomysł spróbowania innego życia… Zakochałyśmy się w tej historii)

Zapraszamy na 3. odcinek z serii PRZYGODY Z KSIĄŻKĄ naszych przyjaciół. Kolejną lekturę pożyczyłyśmy od Tymka. Jakoś przeczuwałyśmy, że nie będzie to zwykła książka, z przewidywalną historią i oczywistym morałem. Bo i myśli Tymcia trudne są czasem do odgadnięcia. Choć wiadomo wszem i wobec, że spośród wszystkich najbardziej fantazyjnych wynalazków świata, Tymek zawsze wybierze… wentylator.

 

„Inne życie” Amanda Eriksson

No więc zaczęło się od tego, że pewnego dnia nasza bohaterka obudziła się… zielona. Od stóp do głowy. Całkowicie zielona w zieleń. Zielona i lekko oklapnięta. Swoją drogą Marysia zaczęło ostatnio nadużywać hasła „obudzić się lekko oklapniętym”. No ale z tym zielonym to lekkie dziwactwo, nie sądzicie? Przewracamy kartki, by dowiedzieć się o co chodzi, pogadać o różnych zielonych rzeczach i powodach ich zzielenienia. Spodobał nam się też pomysł dziadka bohaterki, że być może zzieleniała z… zazdrości. Hmm. Z zazdrości o inne życie. Intrygujące, prawda?

Pomyślcie teraz o swoim najlepszym przyjacielu. Macie? To teraz powiedzcie, czy zamienilibyście się z nim na życie? Tylko na kilka dni, chociażby dwa. Dni i noce. Jecie śniadanie w domu przyjaciela, zasiadacie do stołu z jego rodzicami, kładziecie się w jego łóżku, jego starsza siostra czyta Wam bajki przed snem. Chcielibyście?! Marysia mówi, że nie. Chyba, że z mamą i tatą. Ale nie w tym rzecz. Bo mama i tata, brat i siostra, dziadek i babcia, to właśnie nasze życie. Może Marysia poczuła, że najlepsze jest to życie, które ma? I w żadnym innym życiu, nawet w tym, gdzie na śniadanie podają lody truskawkowe, a za karę dostaje się prezenty, nigdy nie będzie nam tak dobrze, jak w naszym własnym. Nie ma więc powodu, by zielenieć z zazdrości. Nasza bohaterka zrozumiała to dopiero na przedostatniej stronie.

Za co tak pokochałyśmy tę książkę? Po pierwsze, za pomysł zamiany życia. Po drugie, za idealną równowagę pomiędzy ilustracjami, a tekstem. Po trzecie, za oddech, jaki daje każdy kawałek tej historii, by móc się zastanowić i pogadać. Bo jak tu nie pogadać o tym szalonym pomyśle? Aż kusi, by wyobrazić sobie, jak wygląda życie w domach naszych przyjaciół. Nie ciekawi was, co jedzą na śniadanie i jakie odgłosy słychać u nich nocą? W sumie na całą lekturę składa się 50% czytania i 50% gadania. A my to strasznie lubimy.