Kochamy je za tanie bilety, nienawidzimy za całą resztę. Przynajmniej ja tak mam. Cieszę się, robiąc przelew, wściekam, pakując walizki i wsiadając do samolotu.

Niby tanio. Jednak od momentu znalezienia taniej oferty, każdy kolejny krok to pasmo frustracji. A one również mają swoją cenę.

  1. Sprawdzamy bilet. Rzeczywiście tani, w dodatku w miejsce, które chcemy zobaczyć i w terminie, który nam pasuje. No to super, rezerwujmy. Przechodzimy do kolejnej strony. Bagaże. Niewątpliwie trzeba zabrać jakieś bagaże. + 50 zł za sztukę. Ubezpieczenie. Nie potrzebuję. Ooo, nie mam wyboru. + 40 zł. Opłaty lotniskowe. + 70 zł. Po kilku kolejnych stronach bilet kosztuje już znacznie więcej niż na reklamie. Ale ciągle jest najtańszy, więc zaciskamy zęby i rezerwujemy.
  2. Pakujemy się. Dla oszczędności wzięliśmy tylko podręczny bagaż. Mamy nawet specjalną walizeczkę, na tak tanie podróże. Ale, ale… czy ta walizeczka ma odpowiednie rozmiary, akceptowalne przez owe tanie linie lotnicze? No to przykro nam. Ale można kupić taką, która pasuje – dostępna tylko za pośrednictwem owych tanich linii lotniczych. + 140 zł. Nie pasuje? To proszę się spakować w worek na fitness.
  3. On-line check-in. To jednak nie wystarcza. Trzeba wydrukować karty pokładowe. Tylko proszę nie zapomnieć. Dla zapominalskich to + 120 zł.
  4. Jedziemy na lotnisko. Odprawa. Chcesz się poczuć jak klient, który zapłacił? Przykro mi, ważniejsze od Twojego samopoczucia jest to, czy walizeczka pasuje do przymiaru owych tanich linii lotniczych. Posępna stewardesa niczym kat podchodzi do każdej podejrzanej walizeczki i sprawdza jej wymiary. Nie pasuje? Oj, mamy więc nadbagaż. + 220 zł.
  5. Dziecko. To chyba oczywiste, że bierzemy ze sobą wózek lub nosidełko (nie daj boże jedno i drugie). Oczywiste też, że nie zmieszczą się one do walizeczki. A jednak nie, są tym zaskoczeni. Nosidełko to dodatkowy bagaż. Przecież nie wejdzie do schowka bagażowego w kabinie. Chcesz je zabrać? W niektórych liniach z południowego wschodu to + 100 zł.
  6. Otwierają bramkę. Dziesiątki osób tłoczy się w kolejce. Dziecko, dla oszczędności bez wózka, podirytowane oczekiwaniem zaczyna marudzić… Może rodzinnie pozwolą wejść poza kolejnością. Uuuu, a priority boarding wykupione? Nie? To zapraszam. + 50 zł, oczywiście za osobę.
  7. Wreszcie w samolocie. Siadamy. Przepraszam, wciskamy się między rzędy siedzeń. Człowiek o wzroście ponad 150 cm nie jest w stanie zwyczajnie siąść, nie ryzykując otarcia kolan. A kiedy człowiek taki postanowi się zdrzemnąć… wizyta u masażysty gwarantowana. + 100 zł. Czy kiedyś z nudów przeglądaliście instrukcje bezpieczeństwa w takim samolocie tanich linii lotniczych? Zwróćcie uwagę, co robić w razie zagrożenia i spróbujcie to wykonać. Stawiam piwo osobie (o wzroście powyżej 150 cm) która schyli głowę i wetknie ją między kolana.
  8. A kiedy już poczujesz zmęczenie wskutek podliczania dodatkowych kosztów lotu i zapragniesz się napić… puszka coli? + 15 zł.

I tylko spróbuj marudzić. Nie podoba się? Nie musi, bo wcale nie musisz z nami lecieć!

UWAGA! Wszystkie ceny zaokrąglone i okraszone emocjonalnym nastawieniem autora. Rzeczywisty koszt należy sprawdzić podczas rezerwacji biletów we wskazanej taniej linii lotniczej.