Główna atrakcja Isle of Skye to okoliczności przyrody. Wystarczy wsiąść na rower lub do samochodu i jechać przed siebie. Choć wyspę można objechać w dwa dni, warto mieć jakiś plan. Chociażby po to, by go potem zmienić.
Proponuję kilka punktów do programu szkockiej wycieczki:
Portree. Stolica wyspy. Małe i urokliwe miasteczko. Jest zatoka z barwnym portem. Można przy niej zasiąść i zjeść tłuste fish&chips, obserwując życie na zacumowanych jachtach i kutrach. Wokół zatoki kolorowe domki i knajpki z owocami morza. Jest spokojnie, leniwie i mają super lody na gałki. Już z tych kilku powodów Marysi się podobało. Przy okazji warto tu wpaść do informacji turystycznej. Powiedzcie co lubicie i ile macie czasu, a zaproponują najlepszy sposób na poznanie wyspy.
Destylarnia Taliskera. Jedyna na wyspie. Wycieczka z przewodnikiem trwa około godziny. Bez przewodnika się nie da. Wszystko pięknie urządzone, jednak za bardzo „muzealnie”. Pani mówi wyraźną angielszczyzną wyuczone formułki. Degustacja to 5 ml 10 letniego Taliskera i nic ponadto. A my chcieliśmy spróbować innych, porównać smaki, poczuć gdzie ta różnica. No i nie mogą tutaj wchodzić dzieci, opary mogłyby im zaszkodzić.
Coral Beach. Plaża znajduje się na północy wyspy, trzeba dojechać do Claigan i stamtąd zrobić sobie spacer. Najlepej odwiedzić to miejsce podczas odpływu. Z wody wynurza się to, co wcześniej ukrywały fale. Wodorosty, muszle, glony, małe kraby i inne stwory. Mając kalosze można dojść na wyspę obok. Jeśli jest słonecznie, widoki są fantastyczne, rozświetlona woda mieni się kolorami. Jak to na rafach.
Zamek Dunvegan. Można go odwiedzić w drodze na koralową wyspę. Dobrze utrzymany, w środku muzeum, a więc obowiązują godziny odwiedzin. Trzeba zdążyć przed 17.00, potem bramy zamykają i nawet murów nie da się zobaczyć. A one akurat robią największe wrażenie. My niestety nie zdążyliśmy.
Piaszczyste plaże. Oprócz plaży koralowej jest ich jeszcze kilka. Nie byliśmy, ale chyba warto się im przyjrzeć. Znajdują się na zachodnim wybrzeżu, jedna jest w pobliżu destylarni Taliskera. W ich okolicach są dobre tereny do trekkingów.
Zamek Duntulm. A raczej jego ruiny. Znajdują się na północnym krańcu wyspy. Są to na prawdę ruiny, kilkadziesiąt rozrzuconych kamieni. Ale otoczenie jest wspaniałe. Zalegliśmy tam na dłużej na kamieniach, między którymi pluskał ocean, potem na zielonej trawce, która zaatakowała nas swą zielenią, kiedy już próbowaliśmy stamtąd odjechać.
Trasy trekkingowe. Jest ich sporo. Są mniej i bardziej wymagające, ale raczej mniej niż bardziej. Ze sprawnie maszerujących dzieckiem, ewentualnie z nosidełkiem, można spokojnie wybrać się na taką wyprawę. W bardziej księżycowych rejonach utrudnieniem może być żwirowe i mocno poślizgowe podłoże. Proponuję zaciągnąć języka w informacji turystycznej w Portree.
Zamek Eilean Donan. Bliżej znany z Nieśmiertelnego. Znajduje się w pobliżu Isle of Skye, dosłownie 15 minut jazdy w głąb lądu. Polecam to miejsce. Zamek jest bardzo stary, pochodzi z XIII wieku, malowniczo położony na wodach Loch Duich. Co ciekawe, zamek jest urządzony tak, jakby mieszkano tu jeszcze całkiem niedawno. To ciekawy kontrast dla XIII murów. Pomyślano też o najmłodszych. Przed wejściem dzieci dostają specjalną książeczkę. Są w niej m.in. tropy, pomagające odnaleźć w zamku specjalne miejsca i przedmioty, które mogłyby umknąć uwadze. Obsługa także przyjazna dzieciom. Zagadują, opowiadają i pokazują tajemne miejsca, np. gdzie stanąć na krześle, by móc podglądać gości w sali obok.
Most Glenfinnan. To już poza wyspą, ale jeśli z Isle of Skye jedziecie do Edynburga, warto wybrać drogę przez Fort William, by po drodze przystanąć przy moście znanym z Harrego Pottera. Dosyć widowiskowy. Polecam darować sobie punkt widokowy i boczną drogą podejść pod sam most. Z bliska robi lepsze wrażenie.
Komentarze