Tak, w Gruzji da się jeździć. Owszem, mają tam infrastrukturę. Oczywiście, są nawet wyciągi. Tak, potrafią używać ratraków. Dobrze, że nikt nie zapytał, czy tam są góry. Na wszelki wypadek przypomnimy – toż to Kaukaz!

Dokąd?

Najpopularniejszy ośrodek sportów zimowych w Gruzji to Gudauri. 2200 m n.p.m. Wyciągi docierają do 3200 m n.p.m. 70 km tras. To miejsce wybraliśmy. Ale opowiadano nam o innym, bardziej dziewiczym, jeszcze masowo nie odkrytym, o ¾ tańszym. Takie ma być Svaneti. Mamy więc cel na przyszłe zimowe wyjazdy, tymczasem wróćmy do Gudauri…

Trasy?

70 km tras to więcej niż w austriackim Hintertux. Robi wrażenie, co? Dostępne są trasy o różnym stopniu trudności, od zielonych po czarne. Wszystkie dobrze oznakowane i świetnie przygotowane. Są trasy dla dzieci, tych zaczynających i tych, co już sobie radzą. Są wyciągi dla maluchów i instruktorzy do dyspozycji. Jedną trasę przeznaczono do jazdy nocnej. Jest to dosyć krótka zielona trasa, ale można na niej szaleć do godz. 22.00. Dla lubiących inaczej jest „tubing zone” – stok do zjazdów na wielkich oponach. Oczywiście z wyciągiem.

Freeride!

12o km od Tbilisi
3200 m n.p.m.
70 km tras
tereny do freeridu
doskonała infrastruktura

Rzecz wyróżniająca Gudauri – tereny do freeride’u! Cudowne, rozległe stoki, kuszące białym puchem. W Gudauri za freeriding nie grożą żadne kary, amatorzy puchu nie są ścigani. Jest wyciąg wywożący na sam szczyt Sadzele, skąd freeridowa przygoda dech zapiera. Kiedy brakuje puchu na wyciąg ten nie można wsiąść ze sprzętem, czyli jednak obawiają się o bezpieczeństwo. A przynajmniej zachowują takie pozory, bo wtedy w kolejce ustawiają się śnieżne skutery, których kierowcy za odpowiednią opłatą (30-50 lari) dowiozą każdego tak wysoko, jak da radę wspiąć się maszyna. A jeśli i to za mało, mając zasobniejszą kieszeń można skorzystać z heliboardingu. Ciekawym rozwiązaniem jest również znalezienie lokalnego przewodnika i przedostanie się do kolejnej doliny, z której freeridowe trasy prowadzą do samego Kazbegi. 12 km puchu. Oczywiście jeśli na puch się trafi, a my niestety tego szczęścia nie mieliśmy. Cały tydzień to męczące słońce (wybaczcie) i ani płatka świeżego śniegu. Mamy więc coraz więcej powodów, by zimą do Gruzji wrócić.

Przy okazji freeride’u wspomnimy o snowparku. Niestety go nie ma. A powinien być, bo jest zaznaczony na mapie i jest dostępny sprzęt do przygotowania go. Może więc jest szansa, gdy śniegu spadnie jeszcze więcej.

Ratraki?

Są i wiedzą tam, jak ich używać. Trasy są świetnie przygotowane. Trafiliśmy na czas bez opadów, więc niby łatwa sprawa. Jednak mimo świecącego słońca i podnoszącej się temperatury, nie było lodu, ani zrytego śniegu. Nie było też muld, co smuciło Marysię, lubiącą kiedy trochę rzuca. Do dyspozycji były armatki do sztucznego naśnieżania, w środku sezonu raczej w tym rejonie niepotrzebne.

Wyciągi?

Infrastruktura godna pozazdroszczenia. 6 wyciągów krzesełkowych, jedna gondola, kilka orczyków. Krzesełka 3-6 osobowe, w dobrym stanie, niektóre nowiusieńkie. Duża przepustowość, szybkie wyciągi, a więc zero kolejek, czekania i stania. Nic tylko wjazdy i zjazdy.