Choć safari zdominowało świąteczne emocje, zanim dotarliśmy do parku Yala coś się jeszcze działo. W bardziej typowym dla Sri Lanki stylu, bo działo się plażowo. By nie spędzać Wigilii w autobusie, zatrzymaliśmy się mniej więcej w połowie drogi — w Tangalle, na wigilijną kolację. 

Wpadliśmy tutaj, by spotkać się z pewną szaloną rodzinką. Przyjechali tutaj na… rowerach! Mowa o czwórce spod szyldu TupTam.

Na pięknej plaży w Tangalle już kiedyś byliśmy, tylko nie zdążyliśmy wam opowiedzieć. Wpadliśmy tutaj, by spotkać się z pewną szaloną rodzinką z Polski. Śmiało powiem, że bardziej szaloną od nas. Oni nie sprowadzili się do wygodnego domu na Sri Lance. Oni przyjechali tutaj na… rowerach! Mowa o czwórce spod szyldu TupTam. Uwielbiamy takie spotkania w drodze. Po pierwsze, zawsze fajnie poznać ciekawych ludzi. Po drugie, ciekawie spotkać ludzi, których ma się wrażenie już znać (wszak nie raz podczytywaliśmy się nawzajem), ale nie miało się okazji poznać. A po trzecie i chyba najważniejsze, cudownie jest patrzeć, jaką radochę ma Marysia ze spotkania z koleżanką z Polski. Bo choć koleżanek dookoła sporo, nic nie zastąpi możliwości pokrzyczenia w zrozumiałym dla obu stron języku. No więc dziewczynki – Marysia i Hania – niemal padły sobie w ramiona i po kilku nieśmiałych spojrzeniach Mary robiła mniej doświadczonej koleżance pokaz ujarzmiania lankijskich fal. A potem były kolejne spotkania, szalone zabawy, no i oczywiście mega smutek po rozstaniu.

No ale co z tym Tangalle? Ano jest tam tak, że wróciliśmy na Święta. Generalnie mamy wrażenie, że im bardziej na wschód, tym bardziej otwarci i przyjaźni ludzie, miejscówki bardziej klimatyczne, świeże i autentyczne, nawet jeśli zrobione dla turystów. Jest w Tangalle inaczej, choć pewnie zastanawiacie się co może być innego w kolejnej plaży. Część plażowo-turystyczna to długa uliczka biegnąca wzdłuż morza, oddalona od samego miasta. Po jednej stronie rozbijają się szalone fale, po drugiej usadowiło się mnóstwo małych hoteli, zaś po środku klimatyczne knajpki. A w nich znaleźć można nawet czeskie piwo! Raczej pustawo, szczyt sezonu chyba tu nie dotarł. Przede wszystkim nienachalnie i leniwie. Najlepiej przespacerować się kilometr, dwa i wybrać najlepsze dla siebie miejsce. Jest w czym wybierać, a im dalej od miasteczka, tym bardziej ustronnie i zakamarkowo. Samej plaży uroku nie można odmówić — szeroka, długa, ukształtowana w delikatne piaskowe pagórki. Są tu kamienne falochrony, pierwszy raz spotkaliśmy je na Sri Lance. Można więc podziwiać wielkie fale i jednocześnie spokojnie się wykąpać.

Fale są tutaj tak szalone, że nawet leżenie na brzegu bywa niebezpieczne. Przede wszystkim jednak, jest to plaża morskich żółwi.

Jednak nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy przyjechali i zostali. W końcu Tangalle już widzieliśmy w czasie wizyty u TupTam. Przyjrzeliśmy się dokładnie mapie i znaleźliśmy miejsce o nazwie Rekawa. Prosto z dworca zajrzeliśmy do wypożyczalni skuterów i w drogę. Krążyliśmy dość długo wśród małych lagun, ryżowych pól, pastwisk i namorzynów. Właściwie pustka. Znaleźliśmy obserwatorium żółwi i zaledwie kilka hoteli, albo pełnych, albo zbyt drogich. I kiedy już mieliśmy zawracać do Tangalle zdarzył się świąteczny uśmiech losu. Ktoś miał kumpla, co ma kumpla, który to kumpel ma do wynajęcia domek. Co mamy do stracenia, jedziemy. Miły młody człowiek prowadzi nas przez swoje podwórko, a za nim… domek na kurzej łapce, tylko bez łapki. Mud cabana. Małe coś, wybudowane tradycyjnymi metodami z cegieł i błota, schowane gdzieś między palmami. Twarze złożyły nam się do uśmiechu. Koniec świata i absolutnie nic dookoła. Zostajemy. Cena bardziej niż przystępna, plaża kilka minut dalej, a rodzina właścicieli może nam przygotować kolację i śniadanie. Tym sposobem zasmakowaliśmy pysznego lokalnego jedzenia. Trudno było im wyjaśnić zasady naszej wigilijno-świątecznej tradycji, więc na wigilijną kolację był kurczak, zaś na świąteczne śniadanie ryba.

To kolejne odkrycie z cyklu piękne ukryte plaże Sri Lanki. Ta okazała się piękna i niemal dzika. Fale są tutaj tak szalone, że nawet leżenie na brzegu bywa niebezpieczne. Przede wszystkim jednak, jest to plaża morskich żółwi. W sezonie (lipiec-sierpień) zjawiają się tutaj, by składać jaja. Zjeżdżają się wtedy turyści z Tangalle, by podglądać to widowisko, ale czy nie lepiej zamieszkać na miejscu? Gdyby ktoś miał ochotę, odezwijcie się. My gorąco polecamy tę mieścinę, tylko koniecznie z własnym skuterkiem.