Podczas podróży dzieją się różne rzeczy. Czasami niebezpieczne, czasami bolesne, uciążliwe lub niewygodne, bywają przykre lub wręcz smutne, mogą wkurzać i frustrować. Po prostu bywa, że sprawy nie idą po naszej myśli.

Bywa, że trzeba się namęczyć, nagadać i napocić. Nie wiemy jak to będzie, gdzie wylądujemy i jak się wszystko skończy. Czasami się martwimy, boimy i stresujemy. Po prostu pełen wachlarz emocji.

I kiedy te najtrudniejsze emocje mną targają patrzę na Marysię, która właśnie znalazła pięknego kolorowego robaczka. Jest szczęśliwa, że usiadł na jej dłoni i nic poza tym nie istnieje. A jak nie robaczek, to ramiona mamy i taty. Tam zawsze jest ciepło i bezpiecznie. Nie ważne niesprzyjające warunki i zawierucha dookoła. Ona nie wie, że czeka nas pobudka o 3 rano, bo wyniesiemy ją na rękach. Na wie, że czeka nas podróż w niewygodach, bo wyściełamy jej legowisko na własnych kolanach. Nie wie, że karaluch może wyleźć spod łóżka, bo dopilnujemy, by się do niej nie zbliżył. Nie wie, że mamy problem z noclegiem, bo i tak spać będzie wygodnie.

Czasami tak patrzę w jej uśpioną twarzyczkę i sobie myślę „ech, gdybyś ty tylko wiedziała”. Ale to już nasze zadanie, byś nie wiedziała… A kiedy tak dłużej patrzę, choćby za plecami była nie wiem jaka zawierucha, od razu sama czuję się jakby było cieplej i bezpieczniej.