{"id":7231,"date":"2013-08-04T08:50:00","date_gmt":"2013-08-04T08:50:00","guid":{"rendered":"http:\/\/marywplecaku.pl\/2013\/08\/wspomnienia-cz-vii-jelitowka-na-koncu-swiata.html"},"modified":"2016-12-26T00:00:16","modified_gmt":"2016-12-26T00:00:16","slug":"wspomnienia-cz-vii-jelitowka-na-koncu-swiata","status":"publish","type":"post","link":"http:\/\/marywplecaku.pl\/2013\/08\/wspomnienia-cz-vii-jelitowka-na-koncu-swiata.html","title":{"rendered":"Wspomnienia cz VII – jelit\u00f3wka na ko\u0144cu \u015bwiata"},"content":{"rendered":"
Nyaungshwe to przyjemne miasteczko, by nie powiedzie\u0107, \u017ce wie\u015b. Bazar, g\u0142\u00f3wna ulica, urocze mosty nad kana\u0142ami, knajpki z internetem, fajne miejsca do jedzenia. No i \u015bwietna okolica do eksplorowania – na rowerach lub na nogach, samemu lub z przewodnikiem. \u017ce nie wspomn\u0119 o jeziorze, dla kt\u00f3rego wszyscy tu przyje\u017cd\u017caj\u0105.<\/p>\n
Jest co robi\u0107 i mo\u017cna tu przyjemnie sp\u0119dzi\u0107 sporo czasu. My te\u017c zostali\u015bmy na d\u0142u\u017cej, ale z zupe\u0142nie innego powodu. Po po\u0142udniu wybrali\u015bmy si\u0119 na wypa\u015bn\u0105 kolacj\u0119. My\u015bleli\u015bmy o niej od czasu, kiedy to na g\u0142\u00f3wnej ulicy zauwa\u017cyli\u015bmy grillowy zak\u0105tek ze \u015bwie\u017cymy rybami i mas\u0105 smako\u0142yk\u00f3w nabitych na patyczki. Id\u0105c planowali\u015bmy co zjemy. Znale\u017ali\u015bmy stolik i otoczyli\u015bmy grill wybieraj\u0105c palcem swoje dania i wtedy… poczu\u0142am, \u017ce zaraz zwymiotuj\u0119. Po chwili musia\u0142am usi\u0105\u015b\u0107. Kilka\u00a0 chwil p\u00f3\u017aniej poczu\u0142am zimne dreszcze i uzna\u0142am, \u017ce chyba nie mam ochoty na kolacj\u0119. Zawin\u0119\u0142am si\u0119 do hotelu. Ekipa wr\u00f3ci\u0142a p\u00f3\u017ano i zasta\u0142a mnie w nie najlepszym stanie – gor\u0105czka, kibelek, kibelek, kibelek, gor\u0105czka, kibelek. I tak do rana.<\/p>\n
\nPo latach podr\u00f3\u017cy i sto\u0142owania na tylu ulicach \u015bwiata zatru\u0142am si\u0119?!<\/p>\n<\/blockquote>\n
Nie chcia\u0142am si\u0119 pogodzi\u0107 z faktem, \u017ce w ko\u0144cu i mi si\u0119 przytrafi\u0142o. Po latach podr\u00f3\u017cy i sto\u0142owania na tylu ulicach \u015bwiata zatru\u0142am si\u0119?! Gdzie?! Czym?! W kt\u00f3rym to barze?! Szczerze wierz\u0119, \u017ce uliczne jedzenie jest najbezpieczniejsze, nie wspominaj\u0105c, \u017ce te\u017c najsmaczniejsze. Dlatego moja rado\u015b\u0107 by\u0142a wielka gdy okaza\u0142o si\u0119, \u017ce to jednak nie to.<\/p>\n
A wypadki toczy\u0142y si\u0119 dosy\u0107 szybko:<\/p>\n
\n
- Drugi dzie\u0144 nad Inle przele\u017ca\u0142am w \u0142\u00f3\u017cku, cho\u0107 wielkiej poprawy nie by\u0142o. Wcina\u0142am bia\u0142y ry\u017c i przygryza\u0142am antybiotykami.<\/li>\n
- Wieczorem Marcin zacz\u0105\u0142 czu\u0107 si\u0119 niewyra\u017anie. W nocy mijali\u015bmy si\u0119 w drodze do kibelka. Trzeci dzie\u0144 oboje sp\u0119dzili\u015bmy w \u0142\u00f3\u017cku.<\/li>\n
- Czwartego dnia Maru\u015b ju\u017c nie wsta\u0142 z \u0142\u00f3\u017cka.<\/li>\n
- W nocy tego dnia do drzwi zacz\u0105\u0142 dobija\u0107 si\u0119 B\u0142a\u017cej – potrzebowa\u0142 lek\u00f3w, bo Kinga dogorywa\u0142a na kiblem. Zosta\u0142 sam na polu boju, by nas wszystkich dogl\u0105da\u0107. Ale nie na d\u0142ugo.<\/li>\n
- B\u0142a\u017cej poleg\u0142 jako ostatni. I by\u0142o z nim najgorzej. Wyl\u0105dowa\u0142 u lokalnego lekarza, zamkn\u0105\u0142 si\u0119 w pokoju i op\u0142akiwa\u0142 sw\u00f3j los.<\/li>\n<\/ol>\n
A wi\u0119c polegli\u015bmy. Czy kto\u015b jeszcze zosta\u0142?! Nasze oczy zwr\u00f3ci\u0142y si\u0119 w stron\u0119… Marysi, kt\u00f3ra bawi\u0142a si\u0119 w najlepsze, uwi\u0142a sobie gniazdko z zabawkami na tarasie, a w przerwach biega\u0142a po naszych um\u0119czonych chorob\u0105 g\u0142owach. I nic nie wskazywa\u0142o, \u017ceby czu\u0142a si\u0119 niewyra\u017anie. Wszystkie elementy uk\u0142adanki idealnie do siebie pasowa\u0142y. Najpierw poleg\u0142am ja, kt\u00f3ra by\u0142am najbli\u017cej. Potem Marcin, najbli\u017cej po mnie. Kolejny by\u0142 Maru\u015b, nasze wsparcie rodzinne i towarzysz w pokoju. Wreszcie Kinga, cz\u0119sto towarzyszka zabaw. I na ko\u0144cu B\u0142a\u017cej. Przypomnia\u0142o nam si\u0119 r\u00f3wnie\u017c, \u017ce pierwszego dnia Mary waln\u0119\u0142a ma\u0142ego kleksa w pieluszk\u0119. I tak przechorowa\u0142a swoj\u0105 jelit\u00f3wk\u0119. My walili\u015bmy kleksy co p\u00f3\u0142 godziny, przez kilka dni. Byli\u015bmy os\u0142abieni, odwodnieni, wym\u0119czeni i lekko sfrustrowani. Ot, i mamy winnego! Niewinne stworzenie, winne naszych cierpie\u0144. Jelit\u00f3wka na ko\u0144cu \u015bwiata.<\/p>\n
Przyznam, \u017ce te\u017c sobie nie pomagali\u015bmy. Kiedy trzeciego dnia poczuli\u015bmy si\u0119 lepiej, szcz\u0119\u015bliwi, \u017ce ju\u017c po wszystkim wskoczyli\u015bmy na rowery. Pojechali\u015bmy do po\u0142o\u017conej niedaleko winiarni. Swoj\u0105 drog\u0105 to fajna wycieczka, przez birma\u0144skie pola i ma\u0142e wioski. B\u0119d\u0105c w winiarni nie mogli\u015bmy si\u0119 oprze\u0107 degustacji lokalnych win. I gdyby nie ten „bohaterski” wyczyn, pewnie nast\u0119pnego dnia mogliby\u015bmy wreszcie pojecha\u0107 na Inle. Niestety – wieczorem nast\u0105pi\u0142 nawr\u00f3t choroby. Znowu wszyscy wpadali\u015bmy na siebie w drodze do kibelka.<\/p>\n