{"id":7184,"date":"2013-12-28T17:10:00","date_gmt":"2013-12-28T17:10:00","guid":{"rendered":"http:\/\/marywplecaku.pl\/2013\/12\/singapurski-feeling.html"},"modified":"2016-12-09T00:07:57","modified_gmt":"2016-12-09T00:07:57","slug":"singapurski-feeling","status":"publish","type":"post","link":"http:\/\/marywplecaku.pl\/2013\/12\/singapurski-feeling.html","title":{"rendered":"Singapurski feeling"},"content":{"rendered":"
A raczej brak feelingu. No tak jako\u015b nie zgrali\u015bmy si\u0119 z Singapurem. Czego\u015b nam tam brakowa\u0142o. Chyba w\u0142a\u015bnie tego CZEGO\u015a. No wiecie, tego co ka\u017cdy cz\u0142owiek i ka\u017cde miasto powinno mie\u0107. A jak nie ma, to przechodzimy obok i szybko zapominamy.<\/p>\n
\n
Naszym najwi\u0119kszym rozczarowaniem by\u0142o China Town. Zamiast oczekiwanego gwaru i rozgardiaszu, ulicznego jedzenia i przekrzykuj\u0105cych si\u0119 t\u0142um\u00f3w, mieszaj\u0105cych si\u0119 zapach\u00f3w i zagaduj\u0105cych sprzedawc\u00f3w, znale\u017ali\u015bmy pi\u0119knie pokolorowan\u0105 ulic\u0119, gdzie lampiony wisz\u0105 r\u00f3wniutko, stragany stoj\u0105 pro\u015bciutko, ludzie spaceruj\u0105 wolniutko i dziwuj\u0105 si\u0119, jak tu p\u0119knie. Cz\u0119\u015b\u0107 uliczek zosta\u0142a zadaszona, by nikt nie zm\u00f3k\u0142 podczas ulewy. Zje\u015b\u0107 mo\u017cna g\u0142\u00f3wnie w restauracjach, \u017ceby nikt nie przewr\u00f3ci\u0142 si\u0119 na plastikowym sto\u0142ku.\u00a0W zwi\u0105zku z tym nie zjedli\u015bmy na China Town, jak plan przewidywa\u0142. A byli\u015bmy solidnie wyg\u0142odzeni i przybyli\u015bmy tutaj, by g\u0142\u00f3d sw\u00f3j zaspokoi\u0107. O dziwo, z opresji wybawi\u0142o nas Downtown, gdzie znalaz\u0142o si\u0119 mejsce\u00a0na spontaniczny street food. Samo Downtown obeszli\u015bmy w ci\u0105gu dnia, a by\u0142a to sobota. Ciekawe do\u015bwiadczenie. Niezwykle osobliwy klimat. Ta biznesowa dzielnica w dni wolne wygl\u0105da jak opuszczone miasto. Szerokie ulice, r\u00f3wne chodniki, szk\u0142o i metal pn\u0105ce si\u0119 wysoko, echo niesie si\u0119 mi\u0119dzy drapaczami. I nic poza tym. Pustka. Mo\u017cna wybrazi\u0107 sobie koniec \u015bwiata wielkich bank\u00f3w.<\/p>\n
Przechodz\u0105c przez Downtown dobijamy do singapurskiej wizyt\u00f3wki – Marina Bay. Zerkaj\u0105c st\u0105d na miasto mo\u017cna prze\u015bledzi\u0107, jak zmienia\u0142y si\u0119 architektoniczne trendy, jak beton wyparty zosta\u0142 przez szk\u0142o i metal. A pomi\u0119dzy nimi ujrzymy cukiereczek – jeden z najbrzydszych budynk\u00f3w ostatnich czas\u00f3w. Moim skromnym zdaniem, oczywi\u015bcie. Bo kto wpad\u0142 na pomys\u0142 zbudowania trzech drapaczy i postawienia na ich szczycie… statku??! Moshe Safdie, projektant Marina Bay Sands. Ch\u0142opak lubi rozmach. Chcieli\u015bmy nawet wjecha\u0107 na \u00f3w statek bujaj\u0105cy w ob\u0142okach, ale… nie mogli\u015bmy znale\u017a\u0107 drogi do windy. To nawet nie by\u0142o zabawne, tym bardziej \u017ce rozp\u0119ta\u0142a si\u0119 ulewa, a Mary zapragn\u0119\u0142a si\u0119 zdrzemn\u0105\u0107. Tutaj wszystko jest tak przemy\u015blane i sprytnie rozplanowane, \u017ce a\u017c przekombinowane. Lekko sfrustrowanie ruszyli\u015bmy dalej.<\/p>\n
Pokr\u0119cili\u015bmy sie r\u00f3wnie\u017c po s\u0142awnej Rochard Road, ulicy shopping mall\u00f3w. Jeden shopping mall stoi przy drugim i \u017caden nie narzeka na brak klient\u00f3w. Wsz\u0119dzie k\u0142\u0119bi\u0105 si\u0119 t\u0142umy objuczone torbami. Wida\u0107 jak wielkie jest zapotrzebowanie na wydawanie kasy. Poza tym feeria kolorowych \u015bwiate\u0142, kolejki do taks\u00f3wek i konkurs najbardziej wypasionych choinek. Oto w\u0142a\u015bnie Orchard Road. Cho\u0107 atmosfery \u015awi\u0105t jak na lekarstwo.<\/p>\n
Oczywi\u015bcie nie mogli\u015bmy omin\u0105\u0107 Little India. Najedli\u015bmy si\u0119 tutaj do syta, pokr\u0119cili\u015bmy si\u0119 po dziwnych zak\u0105tkach, wpadli\u015bmy na osiedlowy plac zabaw, powdychali\u015bmy targowych hinduskich zapach\u00f3w.<\/p>\n
Na koniec s\u0142\u00f3w kilka o naszym\u00a0Geylang.\u00a0W ka\u017cdym innym mie\u015bcie by\u0142aby to normalna azjatycka dzielnica. Jednak w Singapurze to dzielnica mocno charakterystyczna i mocno odbiegaj\u0105ca od reszty miasta. \u017bycie toczy si\u0119 tu ca\u0142\u0105 dob\u0119. Jego dzienny rytm naturalnie przechodzi w rytm nocny. Bardziej intensywny, barwny i gwarny. Social cluby, czerwone latarnie, duriany, prostytutki, hindusi, muzu\u0142manie i Chi\u0144czycy, \u017cyj\u0105cy, pracuj\u0105cy i modl\u0105cy si\u0119 obok siebie. Tu mieszkali\u015bmy i polubili\u015bmy to miejsce. By\u0142o tak mocno nie singapurskie. A jednocze\u015bnie znale\u017a\u0107 tu mo\u017cna \u015blady starego Singapuru, jego\u00a0barwnej architektury.\u00a0Singapuru,\u00a0kt\u00f3ry powstawa\u0142 w naturalny spos\u00f3b, bez plan\u00f3w urbanizacyjnych i przemy\u015blanych koncepcji.\u00a0Bo Geylang to niegdysiejsze peryferie miasta. Tak odleg\u0142e od centrum, \u017ce zaplanowano tutaj wybudowanie lotniska. Dzisiaj w starych hangarach znajdziemy sklepy. Ale barwna architektura pozosta\u0142a, podobnie jak mieszka\u0144cy, nadal rozwijaj\u0105cy swe ma\u0142e biznesy.<\/p>\n
<\/p>\n
\u00a0<\/a><\/p>\n <\/p>\n