Podczas pobytu w Tajlandii Marysia do przedszkola nie chodziła. Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, czy to źle, czy dobrze. Na naszą decyzję złożyło się wiele czynników i prawdopodobnie gdyby cofnąć czas, decyzja wyglądałaby tak samo.

Spotykaliśmy w Bangkoku osoby, które z tajskim systemem edukacji mają do czynienia na co dzień. Nie jedną edukacyjną placówkę poznały, mogły przyjrzeć się dzieciom, rodzicom, nauczycielom, dyrektorom, a przede wszystkim zapleczu i kulisom tym miejsc. Odbyliśmy wiele dyskusji na temat tajskiej edukacji. Wniosek z nich taki, że tajskie szkoły zabijają kreatywność, otwartość umysłu i umiejętność samodzielnego myślenia. To nie kwestia zaniechań. Wynika to raczej z tajskiej kultury, podejścia do wychowania dzieci, respektu dla władzy, pochwalania zachowań konformistycznych, przedkładania interesu grupy nad indywidualne potrzeby. Nie dotyczy to tylko Tajlandii, ale chyba całej Azji. Najlepsze szkoły produkują tutaj doskonale wykształconych i jednocześnie mocno zmatrycowanych pracowników. Ale wróćmy do Marysi, bo wkraczamy na mocno dyskusyjny temat.

Chcieliśmy, by Marysia miała koleżanki i kolegów. By mogła uczestniczyć we wspólnych zabawach, by ktoś wymyślał dla niej piosenki, zgadywanki i konkursy.

Myśląc o przedszkolu nie patrzyliśmy na poziom, profil czy średnią ukończenia przez dzieciaki studiów wyższych. Przecież to przedszkole. Chcieliśmy, by Marysia miała koleżanki i kolegów. By mogła uczestniczyć we wspólnych zabawach, by ktoś wymyślał dla niej piosenki, zgadywanki i konkursy. By miała styczność z innymi językami — z angielskim oczywiście, ale i z tajskim. By się po prostu nie nudziła. Bo niestety, czasami nawiedzała nas samotność w różowym domku. I choć działo się wiele obawialiśmy się, że bez towarzystwa rówieśników dziecko nam trochę „zdziczeje”. Jak sobie z tym radziliśmy?

Zapraszaliśmy wszystkich znajomych, zwłaszcza tych z dziećmi. Niektórzy skorzystali i mieli niezłą zabawę. Kto nie przyjechał niech żałuje. Śledziliśmy podróżujące po świecie rodziny i nawiązywaliśmy kontakt z tymi, których trasy podróży krzyżowały się z naszymi. I tak poznaliśmy Anię i Leona.

Do „ostatniej kropli” wykorzystywaliśmy wizyty dzieci w naszym ogrodzie. Czasami goście przyjeżdżali całymi rodzinami i wtedy radość była największa. Często też w odwiedziny wpadała rodzinka naszych tajskich gospodarzy. Gdy tylko się zjawiali, cały ogród przeszywało głośnie „Mariaaaaaaaaa, swimmmming!”.

Często odwiedzaliśmy miejsca, gdzie wiedzieliśmy, że spotkamy koleżanki Marysi. Gdy jeszcze przypadkiem te koleżanki przyprowadziły swoje koleżanki, zabawa była przednia. Najczęściej były to miejsca na bazarach, gdzie jadaliśmy. Pracujące tam kobiety często nie miały z kim dzieci zostawić, a ponadto 5 letnie dziewczynki w Tajlandii pomagają już rodzicom w pracy.

Jeżdżąc palcem po mapie Bangkoku wynajdywaliśmy parki z placami zabaw, domy handlowe z placami zabaw, no i specjalne place zabaw, jak nasza ulubiona Kidzania. Tam dzieci było zawsze mnóstwo. Różnych kultur, różnych ras, mówiących różnymi językami. Ale akurat szans na przyjaźnie było tam najmniej. Kolorowy tłum mówiący niezrozumiałymi językami nieco Marysię zawstydzał. Zresztą atrakcje w tych miejscach tak przykuwały uwagę, że doprawdy nie trzeba było towarzystwa, by dobrze się bawić. A skoro tak, to Marysia go nie szukała.

Co zrobić, by podczas kolejnych wojaży samotność Marysi nie doskwierała? Ze względu na tryb naszych podróży (częste wyjazdy, zmiany miejsca) przedszkole nadal będzie problemem. Aby kilka pomysłów na ułatwienie kontaktu z dziećmi chodzi nam po głowie:

  • Kładziemy nacisk na język angielski, przez cały rok. Dla 4 latka możliwość komunikowania się i wzajemnego zrozumienia jest już bardzo ważna. Jasne, że nie wszędzie i nie wszyscy mówią po angielsku, ale wielu zna choćby podstawy, a to już pomaga.
  • Na miejscu zapisujemy się na kurs językowy dla dzieci. Angielski, a może lokalny?
  • Na miejscu szukamy półkolonii, warsztatów dla dzieci, otwartych placówek edukacyjnych. Korzystamy z podobnych miejsc ile się da i gdzie tylko się da.

 Na razie tyle. Zaledwie trzy pomysły, jeśli macie nowe to dawajcie!